Gorszego widowiska pod niedzielny obiad nie mogliśmy chyba dostać. Feyenoord po bardzo nudnym spotkaniu zremisował się z FC Twente 0-0.
Warunki do gry od samego początku nie należały do najlepszych. Nad Enschede zebrały się chmury, z których niemiłosiernie padał deszcz. Pierwszy kwadrans upłynął pod badaniem namokniętej murawy i oba zespoły nie chciały za bardzo się odkrywać i ryzykować. Na początku widzieliśmy jedynie strzał Senesiego, który został sparowany na rzut rożny, zaś z drugiej strony dyspozycję Marciano jako pierwszy sprawdził Zerrouki.
Ale praktycznie przez trzydzieści minut nie zobaczyliśmy wielkich okazji z obu stron. Spotkanie rozkręcało się naprawdę bardzo, bardzo powoli. I tak to rozpędzanie trwało do końca tej jakże nudnej pierwszej połowy. Pierwsze czterdzieści pięć minut było kompletnie do zapomnienia. Kilka wrzutek, strzałów z dystansu, kilka stałych fragmentów, ale nic a nic z tego nie wynikało i w przerwie musiało zdecydowanie coś się zmienić.
Tak jak pierwsza, tak i druga część spotkania też przez dłuższy czas nas nie rozpieszczała. Dopiero po blisko godzinie gry bramce Tukkers poważniej zagroził Aursnes, ale jego strzał z daleka sparował na rzut rożny Unnerstall. Niedługo po tym, tuż przed swoim polem karnym pomylił się Brama, ale Linssen nie skorzystał z tego, oddając niecelne uderzenie po wcześniejszym przejęciu Tila.
W 67. minucie z boiskiem pożegnali się Sinisterra i Linssen, zaś na murawie zameldowali się Dessers i Nelson. W dalszej części spotkania swoich okazji szukali Dessers czy Malacia, ale kończyło się na uderzaniach w bramkarza lub strzałach, które mijały się z bramką. W 82. minucie na boisku zameldował się jeszcze Geertruida, który zmienił Pedersena. Na ostatnie minuty zameldował się też Alireza.
Ale nawet nowi nie zmienili obrazu gry i na szczęście ten fatalny do oglądania mecz szybko się skończył.
Komentarze (0)