Każdy, kto myśli o Albanii w kontekście Feyenoordu, natychmiast myśli o Arturze Lekbello. Były bramkarz stał się wręcz kultowy wśród kibiców Feyenoordu, podczas gdy nie rozegrał ani jednego meczu dla tego klubu. A wszystko zaczęło się na początku lat dziewięćdziesiątych. W 1991 roku zagrał świetny mecz przeciwko Feyenoordowi w barwach Partizana Tirana.
Cała historia wykracza jednak daleko poza futbol. Albania była bez grosza przy duszy w 1991 roku. To, co zobaczyli ówcześni zawodnicy i sztab, gdy przylecieli na mecz w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów, złamało im serca. Feyenoord zremisował w stolicy Albanii 0-0, ale nie wynik meczu był wtedy najważniejszy. Portowcy byli bardziej poruszeni tym, w jakich warunkach żyli tamtejsi mieszkańcy.
Gdy doszło do rewanżu, Rotterdam ruszył z pomocą. Na przykład rozpoczyna się kampania zbierania odzieży, aby pomóc ludziom w Albanii. Piekarnia z Rotterdamu zasponsorowała pobyt w hotelu, stroje a nawet rękawice bramkarskie dla wspomnianego Lekbello. Po prostu bohatera.
Partizan nie miał wtedy golkipera, więc sprowadzili Artura Lekbello, emerytowanego bramkarza, który rozegrał tylko 40 meczów na poziomie zawodowym i miał dwa występy w reprezentacji Albanii. Nagle Artur, którego kariera nie osiągnęła zawrotnych szczytów, o których marzył, dostaje ostatnią szansę na chwałę, grając przeciwko de Wolfowi, Metgodowi, Witschge, Blinkerowi czy Taumentowi. Opisywano go 'jako małego, sporej wagi bramkarza, który w pierwszym meczu zagrał w ogrodowych rękawiczkach'.
Artur Lekbello okazał się być nadczłowiekiem. Zatrzymywał wszystko i wszystkim. Pierwszy mecz w Tiranie zakończył się wynikiem 0:0. I w Rotterdamie w rewanżu też tak było. Co prawda było już 1-0 po golu Petera Bosza, ale jednak. Kibice byli w takim szoku, że ten anonimowy człowiek nagle stał się popularny wśród Holendrów, którzy nieśli pomoc do Albanii.
Legenda mówi, że mieszkańcy Tirany nigdy o tym nie zapomnieli. Dorastały dzieciaki, które miały tylko koszulki Feyenoordu. Dzisiejsze materiały pokazują, że nic się nie zmieniło, a John de Wolf i reszta spotkali się z Lekbello, który otrzymał nawet koszulkę od klubu. Gra w Tiranie była zatem dla Feyenoordu zapisana w gwiazdach...
Komentarze (0)