Dla Shaqueela van Persiego był to wieczór, którego z pewnością nie zapomni do końca życia. Choć wynik meczu z Celtikiem był dla młodego napastnika niezwykle rozczarowujący, wydarzyło się coś, co ma dla niego ogromne znaczenie: po raz pierwszy w karierze wystąpił w oficjalnym meczu pierwszej drużyny Feyenoordu. Tym samym podąża ścieżką wydeptaną lata wcześniej przez jego ojca.
- Cieszę się, że mogłem zadebiutować. To nie jest moment na wielki uśmiech, bo wynik boli, ale mimo wszystko jestem dumny. Cieszę się, że mogłem wejść na boisko, choć szkoda, że nie udało nam się osiągnąć lepszego rezultatu. Nie spodziewałem się, że dziś dostanę minuty. Ostatnio trenuję z drużyną i idzie mi dobrze, ale nie dostajesz wcześniej sygnału, kiedy możesz wejść. Musiałem po prostu być gotowy.
Młody napastnik przyznał, że odczuwał zdrową, sportową presję, zwłaszcza przy wyjątkowej atmosferze De Kuip:
- Na De Kuip zawsze jest mnóstwo ludzi i to się czuje, ale nie było to dla mnie czymś paraliżującym. Najbardziej chciałbym strzelić gola albo zanotować asystę, jednak dziś się nie udało. Następnym razem muszę to zrobić. Szkoda, że straciliśmy bramkę tak szybko po moim wejściu, ale starałem się dać z siebie absolutnie wszystko.
Komentarze (0)