Feyenoord nie zdołał wywalczyć chociażby punktu w niedzielnym hicie dwudziestej trzeciej kolejki Eredivisie z PSV Eindhoven. Portowcy do siedemdziesiątej minuty przegrywali różnicą dwóch bramek, jednak chwilę potem był remis, kiedy Andreasa Issaksona dwukrotnie pokonał Guyon Fernandez. Niemniej jednak gospodarze wykorzystali nieporozumienie w linii defensywnej Feye i ostatecznie zwyciężyli 3-2.
Pięciu zawodników Feyenoordu w niedzielę po raz pierwszy wróciło do miejsca, gdzie półtora roku temu zespół poniósł najbardziej bolesną porażkę w historii klubu. Wówczas od pierwszych minut wystąpili Stefan de Vrij, Kamohelo Mokotjo i Ruben Schaken, Karim El Ahmadi pojawił się na boisku z czasem, a Jerson Cabral przesiedział całe spotkanie na ławce. 10-0 doświadczył też obecny PSV'er, Georginio Wijnaldum. Spotkanie bardzo energicznie rozpoczęli gospodarze. Zespół Freda Ruttena kompletnie zaskoczył Feyenoord w ciągu pierwszych kilku minut.
Doprowadziło to od razu do sytuacji podbramkowych. Jako pierwszy próbował Atiba Hutchinson, ale jego strzał został obroniony przez Erwina Muldera. Od tego momentu Feyenoord zaczął powoli wracać do poziomu, jaki do tej pory prezentował z najlepszymi. Z wielką pasją i energią piłkarze wygrywali pojedynki w środku pola. Duże znaczenie w tym miał duet El Ehmadi-Clasie. Pierwszą szansę Portowcy wypracowali sobie po dziesięciu minutach. Guyon Fernandez, który zastąpił zawieszonego Johna Guidettiego groźnie uderzał, ale w bok siatki.
W dwudziestej minucie przed okazją na wpisanie się na listę strzelców stanął Ruben Schaken. Skrzydłowy łatwo ograł Marcelo, po czym uderzył na krótki róg, gdzie był Andreas Issakson. Szwedzki golkiper PSV wykazać się musiał również przy próbie Fernandeza kilka minut później. Szczęścia nie miał też El Ahmadi, przez którego uderzona piłka poszybowała tuż nad bramką Boeren. W momencie, gdy do końca połowy pozostawało kilkanaście sekund, gospodarze wyszli na prowadzenie.
A wszystko było niemal autorstwa Driesa Mertensa. Dotychczas niewidoczny drybler wpadł w pole karne, minął dwóch obrońców Feyenoordu, po czym podał wprost pod nogi niekrytego Oli Toivonena. Na trybunach stadionu Philipsa natychmiast rozległo się głośne 'dziesięć, dziesięć, dziesięć'. Jednobramkowym prowadzeniem zakończyła się pierwsza połowa. Na drugą Ronald Koeman posłał tą samą jedenastkę. Od początku Feyenoord nie mógł poważnie dać się we znaki defensywie przeciwnika. PSV tymczasem nie miało problemów z piłkarzami Feyenoordu i łatwo wyprowadzało kolejne ataki.
Po 54 minutach niemal byłoby 2-0, ale strzał Mertensa zatrzymał się na słupku bramki Muldera. Chwilę później doszło do sprzeczki Fernandeza z Marcelo. Napastnik przypadkowo uderzył głową obrońcę PSV. Arbiter prowadzący zawody nie widział tego zdarzenia, ale napastnik Feyenoordu mimo wszystko został ukarany za dyskusje żółtą kartką. Komisja dyscyplinarna będzie prawdopodobnie mniej łagodna. Mertens nie martwił się zamieszaniem i po 67 minutach było 2-0. Belg huknął z okolic osiemnastego metra wysoko pod poprzeczkę bezradnie interweniującego Muldera.
Śmiało można przyznać, że nasz bramkarz miał niemalże zerowe szanse na wybronienie. Autor bramki kilka sekund później musiał opuścić plac gry z powodu kontuzji. W 72 minucie podopieczni Koemana zdobyli bramkę kontaktową. Z prawej strony dośrodkował Schaken, a nieobliczalny Guyon Fernandez fantastycznym zagraniem pokonał Issaksona. Od tego czasu Feyenoorder rozpoczęli ofensywę na bramkę PSV. Poskutkowało to golem na 2-2 już po siedmiu minutach.
Ze skrzydła ponownie dorzucał Schaken. Futbolówkę w polu karnym niemal opanował Fernandez, ale przy nim było aż trzech obrońców Boeren. Jednak i cała trójka się zamieszała. Piłkę dotknął jeszcze Bakkal, ale to ponownie Fernandez z bliskiej odległości szczęśliwie doprowadził do remisu. Feyenoord zaczął w tym momencie szukać wygranej 2-3, ale niespodziewanie trafienie padło z drugiej strony. Labyad wykorzystał nieporozumienia między Martinsem Indi i Mulderem i mocnym uderzeniem w środek bramki zapewnił swojej drużynie. Portowcy mimo woli walki, wracają z Eindhoven z pustymi rękoma.
PSV – Feyenoord 3-2
Bramki:
44’ 1-0 Toivonen
66’ 2-0 Mertens
71’ 2-1 Fernandez
79’ 2-2 Fernandez
84’ 3-2 Labyad
Arbiter: Richard Liesveld
Żółte kartki: Mokotjo, Fernandez (Feyenoord)
Feyenoord: 17.Mulder; 15.Mokotjo, 4.Vlaar, 5.Martins Indi, 18.Nelom; 16.Clasie (71’ 33.Vilhena), 8.Bakkal (80’ 3.De Vrij), 6.El Ahmadi; 27.Schaken, 9.Fernandez, 11.Cabral (90’ 28.Manu).
PSV: 1.Isaksson; 13.Hutchinson, 4.Marcelo, 3.Bouma, 43.Willems (63’ 5.Pieters); 6.Strootman, 7.Toivonen, 10.Wijnaldum; 20.Labyad (90’ 22.Depay), 9.Matavz, 14.Mertens (68’ 11.Lens).
Komentarze (2)
Mićko
"jendka" wykreślić !
Mićko
A więc... mecz rozgrywane w bardzo szybkim tempie. Gospodarze cisneli , goście kontrują, po kilka dobrych okazji mieli jedni i drudzy. Mecz pewnie inaczej by się ułożyl gdyby Guyon pod koniec pierwszej połowy próbował strzelać z lewej a nie przekładać na prawą gdzie się totalnie pogubił. srać na gdybanie. Mimo przegranej w taki sposób Feyenoord rozegrał dobry mecz, może nie porywający, ale za to agresywnie, było kilka klarownych sytuacji do objęcia prowadznie a nie tylko remisowania. Co do poszczególnych zawodników na minus zaliczam Cabrala , gdyby grał po drugiej stronie, miałby szansę schodzić do środka ze swoim niezłym drybligiem a tak męczył nas wszystkich swoimi nieudlonymi dośrodkowaniami. Indi ratuje nas w pierwszej połowie plecami, w drugiej to jendka on popełnia koszmarny błąd wybijając pewną piłkę Muldera, który na pewno krzyknął "moja". oraz jego niekonwencjonalne zagranie na 20 którymś tam metrze w poprzek wprost nogi jakiegoś pastronka PSV. Bardzo h*jowe zachowanie można powiedzieć. Świetny Mulder, gość z meczu na mecz staję się cichą gwiazdą, oby tak dalej!