Jordy Toorenburg (17) pierwszego marca opuścił trening Feyenoordu. Zawodnik uznawany był za topowy talent, ale młokos zmęczony był piłkarskim światem i postanowił porzucić futbol na rzecz pracy w firmie ojca. Toorenburg trafił do Feyenoordu w 2010 roku z ADO Den Haag, gdzie napastnik zaczynał karierę. Wówczas Rotterdamczycy wypłacili klubowi z Hagi pięćdziesiąt pięć tysięcy euro rekompensaty za szkolenie, podczas gdy młodzian był również w interesie Manchesteru City, Newcastle United, Ajaxu i PSV.
Szef Varkenoord, Stanley Brard nie miał wątpliwości co do osoby Jordyego. - Był chłopakiem z ogromnym potencjałem. Miał też pewność, że w końcu osiągnie swój cel. Oprócz dużego talentu, charakteryzowała go mentalność - mówi Brard. 18-letni Toorenburg odszedł w milczeniu. - Czasami takie rzeczy się zdarzają - mówi dyrektor techniczny Feyenoordu Martin van Geel naprzeciw Voetbal International.
- Robiliśmy wszystko, by zatrzymać Jordyego, ale on już nie chciał. Całkowicie zrezygnował z piłki, nie widział się już w tym. Tak, to jest grzech, dla wszystkich stron. Jordy uchodził za wielki talent i dużo też za niego zapłaciliśmy, jednak tak czasami bywa - dodał Van Geel. - Cóż, będziemy w klubie rozmawiać, by zapewnić ewentualny procent na odsprzedaży. Niemniej jednak to wielka szkoda, że taki zawodnik ostatecznie nie trafi na De Kuip.
Komentarze (0)