14 maja 1940 roku. Wczesne popołudnie, słoneczny wtorek. Nagle nad Rotterdamem rozległ się huk niemieckich samolotów. Spokojna cisza ustąpiła miejsca ogłuszającemu zgiełkowi. Centrum miasta zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią. Skala zniszczeń była niewyobrażalna i trudna do opisania słowami.
Koos Postema miał zaledwie siedem lat, gdy na Rotterdam spadły bomby. Choć minęły już dziesiątki lat, tamten dzień pamięta doskonale – jakby wydarzył się wczoraj. – Już kilka dni wcześniej panowało ogromne napięcie. Wszyscy byli niespokojni, bo Niemcy byli już w mieście – wspomina w rozmowie z Feyenoord ONE. – A potem... nagle ten dźwięk samolotów. Boże miłosierny, na bezchmurnym niebie – tak błękitnym jak dziś. Olbrzymie maszyny leciały powoli i zrzucały bomby na spokojne miasto. Potężne eksplozje, jedna po drugiej.
Koos wraz z rodziną uciekł z miasta tak szybko, jak to było możliwe. – I za każdym razem, gdy się odwracaliśmy, widzieliśmy płonący Rotterdam. Gigantyczne kłęby dymu rysowały się wyraźnie na tle błękitnego nieba. Patrzyliśmy, jak nasze miasto obraca się w ruinę. To było przejmujące uczucie, głęboki smutek.
Paul Seesink miał zaledwie trzy i pół roku, gdy doszło do nalotu, ale obrazy tamtych wydarzeń wciąż są żywe w jego pamięci. – To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Takie rzeczy zostają z człowiekiem na całe życie. Mam to wyryte w pamięci – mówi. Paul mieszkał wówczas na Noordereiland, gdzie był względnie bezpieczny. – Większe zagrożenie stanowili dla nas holenderscy marines, którzy bronili miasta. Otrzymali rozkaz: strzelać do wszystkiego, co się porusza. Ale to nie zawsze byli niemieccy żołnierze – strzelano przez całą naszą ulicę.
Ad Gabreels, który miał wówczas 11 lat, obserwował bombardowanie z sąsiedniego Schiedam. Późniejsza okupacja była dla niego równie traumatyczna. Wspomina przypadki, które do dziś budzą grozę – od makabrycznych obrazów ciał na ulicach po egzekucje w biały dzień. – Pamiętam pewnego człowieka, który był niedosłyszący. Niemcy kazali mu się zatrzymać, ale on jechał dalej na rowerze do swojego ogródka działkowego – po prostu nie usłyszał rozkazu. Żołnierz chwycił karabin i strzelił mu w plecy. Człowiek spadł martwy z roweru.
Hołd i pamięć
Dokładnie 85 lat po tragicznym bombardowaniu, kibice z FSV De Feijenoorder przygotowali wyjątkową oprawę meczową, która będzie wyrazem pamięci o tamtych dramatycznych wydarzeniach i ich konsekwencjach. Będzie to jednocześnie symboliczny hołd dla odbudowy Rotterdamu – miasta, które z ruin podniosło się z dumą i dziś tętni życiem jak nigdy wcześniej.
Oprawa zostanie zaprezentowana tuż przed rozpoczęciem meczu, podczas wyjścia obu drużyn na boisko. Piłkarze Feyenoordu wystąpią w tym spotkaniu w wyjątkowych strojach: zielono-biało-zielonych, czyli w barwach miasta Rotterdam. To jednorazowy gest, niosący głęboki przekaz.
Zarówno klub, jak i stowarzyszenie kibiców apelują do wszystkich fanów, by z szacunkiem i refleksją uczcili tę czarną kartę w historii Rotterdamu.
Komentarze (0)