Dziś mijają dokładnie 23 lata od jednego z najbardziej pamiętnych wieczorów w historii Feyenoordu. 8 maja 2002 roku, w kipiącym od emocji De Kuip, drużyna prowadzona przez Berta van Marwijka pokonała Borussię Dortmund 3:2 i sięgnęła po Puchar UEFA. Była to noc euforii, radości, ale też głębokich emocji. Noc, która na zawsze zapisała się w sercach kibiców z Rotterdamu – nie tylko ze względu na sukces sportowy.
Finał z cieniem tragedii
Na dwa dni przed finałem Holandią wstrząsnęła brutalna zbrodnia – zamordowany został kontrowersyjny polityk Pim Fortuyn. Cały kraj pogrążył się w żałobie, a finałowy mecz stanął pod znakiem zapytania. Feyenoord początkowo zabiegał o jego przełożenie, jednak ostatecznie zapadła decyzja, by spotkanie się odbyło. Zrezygnowano jednak z tradycyjnej fety na Coolsingel ze względów bezpieczeństwa. Tym samym finał nabrał szczególnego, niemal symbolicznego znaczenia.
W dniu meczu setki kibiców przeszły obok ratusza w Rotterdamie, gdzie rosła coraz większa góra kwiatów i zniczy upamiętniających Fortuyna. Wśród nich – liczne szaliki i barwy Feyenoordu. Chwilę później kibice ruszyli w stronę stadionu. Napięcie wisiało w powietrzu, a atmosfera na De Kuip była gęsta jak nigdy. Wszyscy wiedzieli, że taka szansa może się już nie powtórzyć.
Spektakl godny finału
Sam mecz przeszedł do historii jako jeden z najpiękniejszych występów Feyenoordu na europejskiej scenie. W 30. minucie Pierre van Hooijdonk otworzył wynik z rzutu karnego po faulu na Jonie Dahl Tomassonie. Legenda BVB, Jürgen Kohler obejrzał za to czerwoną kartkę. Dziesięć minut później Van Hooijdonk dołożył kolejne trafienie – tym razem bezpośrednio z rzutu wolnego, nie dając szans Jensowi Lehmannowi.
Zaraz po przerwie Dortmund złapał kontakt – Amoroso wykorzystał jedenastkę. Feyenoord jednak błyskawicznie odpowiedział – Tomasson zdobył gola na 3:1, przywracając spokój. Jeszcze tylko piękne uderzenie z woleja Jana Kollera na 3:2 i... nic więcej. Feyenoord dowiózł prowadzenie do końca.
Chwała bez fajerwerków
Kapitan Paul Bosvelt uniósł puchar jako dopiero drugi gracz Feyenoordu w historii – dokładnie 28 lat po legendarnym Willemie van Hanegemie, który sięgnął po trofeum w 1974 roku. Na stadionie płakały dorosłe osoby. De Kuip eksplodowało z radości, ale mimo wszystko – Rotterdam świętował z umiarem. Bez tłumów na Coolsingel, bez parady – ale z ogromną dumą.
Bramkarz Edwin Zoetebier określił ten triumf jako najważniejszy moment swojej kariery. – „W połowie rozgrywek poczuliśmy, że to może się udać. Strzelaliśmy bramki wszędzie – w domu i na wyjazdach. A cała grupa była silna – nie tylko podstawowi zawodnicy, ale i rezerwowi wnosili jakość.”
Na boisku obok Zoetebiera wystąpili między innymi Gyan, Van Wonderen, Paauwe, Rząsa, Kalou, Ono, Van Persie, Tomasson i oczywiście Van Hooijdonk. Kees van Wonderen wspomina to tak: – „W 2002 roku po raz pierwszy mieliśmy poczucie, że to zespół najwyższej klasy. Drużyna była zbudowana z głową – każdy miał swoją rolę, a na każdej pozycji była jakość.”
Dzień, którego nie sposób zapomnieć
Pamięć o tamtym dniu wykracza daleko poza sam futbol. Kibic Marco opisał po latach osobiste wspomnienie o swoim bracie René, który był na stadionie 8 maja 2002 roku, a pięć lat później zmarł w wieku zaledwie 36 lat. – „Dla niego to był najpiękniejszy dzień w życiu. Pamiętam dorosłych facetów z łzami w oczach, kiedy Bosvelt podnosił puchar. To była czysta, nieopisana ulga.”
Feyenoord – Borussia Dortmund 3:2
Bramki:
30’ – 1:0 Van Hooijdonk (karny)
40’ – 2:0 Van Hooijdonk
47’ – 2:1 Amoroso (karny)
50’ – 3:1 Tomasson
57’ – 3:2 Koller
Sędzia: Vítor Melo Pereira (Portugalia)
Widzów: 42 000
Składy:
Feyenoord: Zoetebier – Gyan, Van Wonderen, Paauwe, Rząsa – Kalou, Bosvelt, Ono, Van Persie – Tomasson, Van Hooijdonk
Borussia Dortmund: Lehmann – Evanilson, Wörns, Kohler, Dede – Ricken, Reuter, Rosický – Ewerthon, Koller, Amoroso
Komentarze (0)