Dla Cole'a Bassetta niedzielny mecz u siebie z SC Cambuur był meczem ze szczególnym akcentem. Utalentowany Amerykanin został wpuszczony na krótko przed końcem, co oznaczało jego oficjalny debiut w Feyenoordzie. Coś, z czego pomocnik był bardzo zadowolony.
- Już od jakiegoś czasu liczyłem na pierwsze minuty. Jestem tu od miesiąca i ciężko pracuję na treningach. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby zasłużyć na miejsce w zespole. Jestem bardzo szczęśliwy, że otrzymałem w końcu okazję. Jestem tym bardziej szczęśliwszy, że mogłem zagrać przed kibicami na De Kuip. Wspaniale było wygrać i zgarnąć trzy punkty - powiedział Bassett w rozmowie z klubowymi mediami.
- Myślę, że bardzo pomaga nam to, że wszyscy kibice są znów mile widziani na stadionie. To naprawdę ma znaczenie, jeżeli chodzi o to, czy są, czy nie. Zwłaszcza jeśli, tak jak ja, pochodzisz ze Stanów Zjednoczonych. Zazwyczaj nie grasz przed prawie 50 000 tysiącami kibiców. To sprawia, że debiut jest czymś wyjątkowym. Zwłaszcza, gdy można tu grać co tydzień.
- Chcę się ciągle doskonalić. Tak naprawdę nigdy nie jestem usatysfakcjonowany. Chcę wnieść swój wkład, strzelając bramki i w ten sposób wygrywając mecz. Oczywiście nadal będę się starał, ale jestem zadowolony z tego, jak zacząłem. Pracuję nad opanowaniem systemu i stylu gry.
Bassett bardzo chciałby strzelić bramkę na De Kuip. - Wszedłem za Guusa, a Bryan zszedł też, więc grałem jako napastnik. Nie jest to moja ulubiona pozycja do gry, ale koniec końców, najważniejsze, że gram. Po meczu powiedziałem Patrikowi, że byłem niekryty i mógł mi podać - zaśmiał się na koniec Amerykanin.
Komentarze (0)