Thomas Beelen udzielił w najnowszym odcinku City Trip obszernej aktualizacji na temat swojego powrotu do zdrowia. Obrońca Feyenoordu w trakcie letniej części przygotowań doznał poważnej kontuzji – podczas meczu sparingowego złamał nogę, co wymagało natychmiastowej operacji. Od tamtej pory pracuje każdego dnia nad powrotem do pełnej sprawności i podkreśla, że proces rehabilitacji przebiega zgodnie z założeniami sztabu medycznego.
– Znów mogę normalnie chodzić, to naprawdę świetne uczucie – mówi Beelen w rozmowie dla Feyenoord ONE. – Oczywiście sam liczyłem na błyskawiczny powrót. Początek był trudny, bo kiedy nie możesz normalnie postawić nogi, wszystko jest uciążliwe. Dlatego tak bardzo cieszy mnie to, że mogę znowu funkcjonować na co dzień bez bólu.
Obrońca przyznaje, że w czasie kontuzji znacznie częściej ogląda mecze, analizując przy okazji grę kolegów i topowych europejskich lig. – Teraz mam po prostu więcej czasu. Oglądam sporo Premier League, ale nie wszystkie mecze w Holandii. Kiedyś robiłem to głównie dla przyjemności, dziś zwracam większą uwagę na taktykę poszczególnych zespołów. No i oczywiście kibicuję chłopakom. Często śledzę występy Matsa (Wieffera – red.), Hartmana też oglądam z ogromną radością. Po meczach wysyłam im wiadomości. Fajnie widzieć ich w akcji w Anglii.
W wolnym czasie były zawodnik PEC Zwolle stara się przede wszystkim odpoczywać i oderwać od codziennej rutyny rehabilitacji. – Głównie gram ze znajomymi albo oglądam seriale. W weekendy mam nagle sporo wolnego, więc mogę częściej wracać do domu. Jeśli chodzi o gry, to wyszedł właśnie Black Ops 7, a poza tym gram w FIFĘ ze znajomymi – najczęściej z Thomasem (van den Beltem) i Matsem (Wiefferem). Nie mieszkamy już blisko siebie, ale dzięki grom utrzymujemy kontakt, co jest super.
Dużo wsparcia Beelen otrzymuje również od najbliższych. – Moja rodzina i dziewczyna są przy mnie praktycznie cały czas. Gdy jest mi ciężej, mogę z nimi porozmawiać. Kiedy wrócę? Trudno powiedzieć. Plan zakłada, że jeszcze w tym sezonie zagram, ale raczej dopiero po zimie. Konkretnej daty jednak nie ma.
Codzienna, wymagająca rehabilitacja
Defensor zdradza, że choć pierwsze chwile po kontuzji były surrealistyczne, bardzo szybko zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. – Pierwszy dzień był naprawdę dziwny. Nikt nie zakłada, że coś takiego spotka akurat jego. Od razu wiedziałem jednak, że czeka mnie długa droga i nie potrzebowałem wiele czasu, by to zaakceptować. Teraz wszystko kręci się wokół rehabilitacji – to codzienna, intensywna praca. Chcę wrócić silniejszy.
Jego dzień jest ułożony niemal co do minuty. – Tak jak reszta chłopaków przyjeżdżam do klubu na śniadanie, a potem przechodzę prosto do swojej części: ćwiczenia na siłowni, czasem zabiegi, później kolejny blok treningu z fizjoterapeutą. Spędzam tam około dwóch godzin, a potem wracam do domu. To najpoważniejsza kontuzja w mojej karierze – nic nie może się z nią równać. Tęsknię za piłkarską adrenaliną, za samym kontaktem z boiskiem. To uczucie, że chcesz grać, jest potężne.
Mimo skali urazu, proces idzie zgodnie z planem. – Wszystko przebiega tak, jak powinno. Jestem na etapie, na którym powinienem być – i to naprawdę mnie uspokaja. Nie pojawiają się żadne większe komplikacje. Mogę już swobodnie chodzić. Podczas treningów robię dużo ćwiczeń na nogę – z boku może to wyglądać niepozornie, ale dla mnie to solidny krok naprzód.
Beelen pozostaje blisko zespołu i codziennie pojawia się w 1908, by śledzić pracę drużyny. – Teraz widuję chłopaków właściwie codziennie, choć na początku było tego mniej. Jestem też na wszystkich domowych meczach. Podczas dużych spotkań emocje są ogromne – kiedy nie możesz pomóc drużynie na boisku, wszystko przeżywasz inaczej, czasem nawet intensywniej.
Komentarze (0)