Justin Bijlow rozpoczyna nowy sezon w pełni sił i z dużą pewnością siebie. Bramkarz Feyenoordu najprawdopodobniej ponownie będzie pierwszym wyborem między słupkami, co widać po jego spokojnej postawie i determinacji. Podczas obozu przygotowawczego otwarcie mówi o swoich ambicjach, współpracy z Robinem van Persiem oraz o swoich planach na najbliższą przyszłość.
- Czuję się bardzo dobrze. Jeśli spojrzę wyłącznie na siebie i na to, co potrafię, uważam, że naturalną koleją rzeczy jest to, że jestem numerem jeden. Nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość. Skupiam się na każdym kolejnym treningu, na każdym kolejnym meczu. Tego będę się trzymał. Staram się nie wywierać na sobie dodatkowej presji. Gram swoje - zgodnie z moimi umiejętnościami i tym, czego oczekuje trener - mówi w rozmowie z RTV Rijnmond.
Przedłużenie kontraktu z klubem na razie nie jest dla Bijlowa priorytetem. - Nie, jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Muszę najpierw udowodnić swoją wartość na boisku. Mam nadzieję, że wtedy klub sam się do mnie zgłosi. Jeśli nie, to będziemy rozważać inne opcje. Nie odbyłem jeszcze żadnych rozmów w tej sprawie. Teraz najważniejsze jest, żeby rozegrać jak najwięcej meczów. Na wszystko przyjdzie czas. Nie odczuwam żadnej presji. Jestem gotów. Naprawdę jestem całkowicie przygotowany na to, co przede mną.
Po świetnym meczu z Bayernem Monachium Bijlow miał nadzieję, że to moment, w którym jego kariera znów nabierze rozpędu. Niestety, los miał inne plany. - To był fantastyczny mecz. Ale potem szybko przyszło rozczarowanie. Sytuacja z Lille... wyrzuciłem ten moment z głowy. Obrońca Lille wytrącił mnie z równowagi i źle upadłem. Wiedziałem od razu, że coś jest nie tak. To nie był dobry znak. Czy myślałem o poddaniu się? Nigdy. To nie wchodzi w grę.
Nowy trener Feyenoordu, Robin van Persie, również robi na bramkarzu pozytywne wrażenie. - Jak dotąd jestem bardzo zadowolony ze współpracy. Van Persie jest ambitny, zaangażowany i ma jasną wizję. Wciąga wszystkich w swój plan, dużo rozmawia z zawodnikami i zostawia po sobie świetne wrażenie. Czego oczekuje? Drużyny z dużą intensywnością gry, zdominowaniem przeciwnika, grą w posiadaniu piłki i natychmiastowym pressingiem po stracie. Czy cieszyłem się, gdy ogłoszono, że to właśnie on obejmie zespół? Tak, absolutnie. Nie znałem go wcześniej jako trenera, ale uważam, że to bardzo trafiony wybór.
Bijlow nie ma żadnych wątpliwości, jeśli chodzi o cel Feyenoordu na nadchodzący sezon. - Gramy o tytuł. To jest dla mnie jasne. Mamy jakość, ale też ciężko pracujemy. Każdy daje z siebie maksimum na treningach. To buduje zaufanie i wzajemne zrozumienie. Coraz lepiej funkcjonują automatyzmy w naszej grze. Okres przygotowawczy bardzo w tym pomaga - mamy więcej czasu, by analizować nagrania, tłumaczyć sobie różne sytuacje na boisku i lepiej się poznawać jako zespół.
Komentarze (0)