Feyenoord przegrał w niedzielę w Alkmaar 2-1 dzięki dwóm karnym dla AZ. Bramkarz Justin Bijlow nie zdołał obronić żadnej próby Jespera Karlssona.
- Do momentu pierwszej bramki, nie działo się nic nadzwyczajnego - powiedział Bijlow. Dwa rzuty karne, których sprawcami byli Jorrit Hendrix i Tyrell Malacia, dały AZ prowadzenie 2-0. Dani de Wit został wycięty przez Hendrixa, a Sugawara rzekomo popchnięty przez Tyrella Malacię. Niemniej Bijlow jest dumny z Feyenoordu. - W drugiej połowie pokazaliśmy, że jesteśmy silną psychicznie drużyną, choć nie udało nam się doprowadzić do stanu 2-2.
W tym sezonie Feyenoord często przegrywał, ale często potrafił odwrócić losy spotkania i zapewnić sobie zwycięstwo. W drugiej połowie Feyenoord był coraz bliższy wyrównania, gdy Lutsharel Geertruida zdobył najpierw bramkę kontaktową, a potem drużyna wypracowała sobie kolejne okazje.
Bijlow do końca miał nadzieję, że Feyenoord wróci do domu z co najmniej punktem. - Każdy wierzy, bo już niejednokrotnie pokazaliśmy, że warto grać do końca. W drugiej połowie AZ miało niewiele do powiedzenia, dominowaliśmy, mieliśmy wszystko pod kontrolą. To dobrze wróży na przyszłość - nie załamywał rąk bramkarz.
Komentarze (0)