Pierwsze tygodnie Jordana Bosa w Feyenoordzie układają się lepiej, niż sam piłkarz mógł się spodziewać. Australijski lewy obrońca wskoczył do wyjściowego składu i rozpoczął w podstawowej jedenastce już cztery ostatnie spotkania. Co więcej, w wygranych derbach ze Spartą Rotterdam (0:3) zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach klubu z De Kuip.
Na odpoczynek nie ma jednak czasu. Jeszcze dzisiaj w nocy Bos musi wyruszyć w daleką podróż – do Australii, gdzie czekają go dwa spotkania towarzyskie z reprezentacją przeciwko Nowej Zelandii.
– Cieszę się z mojego gola, wszedłem w mecz naprawdę dobrze. Wygrana 0:4 to dla nas wynik idealny. Oczywiście, czerwona kartka dla rywala trochę nam pomogła, ale nawet bez tego przez cały czas wywieraliśmy na Spartę dużą presję – podkreślił Bos podczas pomeczowej konferencji prasowej.
Australijczyk nie ukrywa, że jego początki w Rotterdamie przerosły oczekiwania: – Jestem bardzo zadowolony z tego, jak to się układa. Skorzystałem na kontuzji Gijsa, dzięki czemu dostałem swoją szansę, a później już jej nie oddałem. Tak to w piłce bywa – szczęście też odgrywa dużą rolę. Z każdym kolejnym spotkaniem czuję większą pewność i stabilizację. Gram tu dopiero miesiąc, więc naturalne, że potrzebujemy jeszcze czasu, by lepiej się ze sobą zgrać, ale to przyjdzie – ocenił.
Wyzwania reprezentacyjne
Bos szybko musi przestawić się z rytmu klubowego na reprezentacyjny. Jeszcze tego samego wieczoru wsiada w samolot i leci do Australii – podróż zajmie mu blisko dobę.
– To bardzo długa i wymagająca droga, ciężka dla organizmu. Ale powołanie do kadry zawsze traktuję jako ogromny zaszczyt. Postaram się odpowiednio zadbać o siebie, by dobrze to znieść. Zazwyczaj po przerwach na reprezentację wracam i od razu gram w klubie, więc mam już w tym doświadczenie – wyjaśnił piłkarz.
Komentarze (0)