Jordan Bos tego lata przeniósł się do Feyenoordu i ma już za sobą pierwsze występy NA De Kuip. Australijski lewy obrońca opowiedział o swoim pochodzeniu, pierwszych wrażeniach w Rotterdamie oraz o ambicjach związanych z grą w Rotterdamie.
– Dorastałem w Australii. Mój ojciec pochodzi z Holandii, dorastał we wschodniej części kraju, w Twente. Co ciekawe, urodził się w Dordrecht, ale cała rodzina przeniosła się później do regionu Twente z powodów zawodowych. Moja mama również wychowała się w Australii, choć jej rodzice pochodzą z Włoch. Mam starszą siostrę i młodszego brata. Ten brat, podobnie jak ja, został piłkarzem i niedawno podpisał kontrakt z Mainz - mówi w wywiadzie dla magazynu Hand in Hand.
Bos stawiał pierwsze kroki w piłce w Melbourne. – To właśnie tam rozpocząłem swoją przygodę w drużynach młodzieżowych i podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt. Już w debiutanckim sezonie udało nam się zdobyć mistrzostwo, a rok później powtórzyliśmy ten sukces. Dwa tytuły w pierwszych latach – to była znakomita inauguracja mojej kariery.
W 2023 roku zdecydował się na krok, o którym marzy wielu australijskich zawodników – przeprowadzkę do Europy i kontrakt z belgijskim KVC Westerlo. – Dla piłkarza z Australii gra w Europie to szczyt marzeń. Nasza liga nie stoi na tak wysokim poziomie jak te na Starym Kontynencie, dlatego naturalne było dla mnie, by spróbować swoich sił tutaj. Cieszę się, że pojawiła się okazja i byłem w stanie ją wykorzystać.
W Belgii zetknął się po raz pierwszy z europejskim futbolem. – W Westerlo graliśmy na stadionie ’t Kuipje – można powiedzieć, że to była pewna zapowiedź obecnych występów na De Kuip. Oczywiście Westerlo nie jest tak wielkim klubem jak Feyenoord, ale podobnie jak on ma charakter drużyny bliskiej ludziom, opartej na więzi z kibicami. Teraz możliwość gry na ogromnym i legendarnym de Kuip to dla mnie coś absolutnie wyjątkowego.
Przenosiny do Feyenoordu Bos traktuje jako spełnienie chłopięcych snów. – Kiedy byłem dzieckiem, często oglądałem holenderską piłkę. Cała nasza rodzina kibicowała Feyenoordowi. Dlatego dla bliskich to wielkie przeżycie, że mogę dziś zakładać tę koszulkę. Część rodziny wciąż mieszka w Rotterdamie, niektórzy zaledwie dziesięć minut drogi od stadionu. Razem z moją dziewczyną też już osiedliliśmy się w tym pięknym mieście. Jako mały chłopak chodziłem w koszulce Feyenoordu, a dziś naprawdę noszę ją na boisku. To niesamowite uczucie.
Jak sam podkreśla, wejście do nowego środowiska przebiegło bardzo gładko. – Przyjęcie było niezwykle ciepłe i serdeczne. Wszyscy okazali się bardzo pomocni, dzięki czemu łatwo było mi się zaaklimatyzować. Sztab szkoleniowy zadbał, bym szybko poczuł się częścią drużyny, a z kolegami z zespołu od razu złapałem dobry kontakt. To daje mi ogromny komfort.
Bos dołączył do krótkiej, ale znaczącej listy Australijczyków, którzy mieli okazję występować w pierwszym zespole Feyenoordu. – Wiem na pewno o Luke’u Wilkshire i Brettcie Emertonie, ale kto jeszcze...? – śmieje się. – Okazuje się, że byli tu także Brad Jones, Brett Holman, Dave Mitchell i Stephen Laybutt. Świadomość, że jestem siódmym Australijczykiem w historii klubu, napawa mnie dumą.
Ambicje w czerwono-białych barwach
Na koniec Bos mówi o swoich planach związanych z pobytem w Rotterdamie. – Moim największym celem jest zdobycie mistrzostwa z Feyenoordem. Chcę też indywidualnie przeżyć udany sezon – strzelać gole, notować asysty i dawać drużynie jak najwięcej. Oczywiście, w przyszłości, jeśli pojawi się szansa na grę w jednej z topowych lig w Europie, będę się nad tym zastanawiał. Ale teraz liczy się tylko Feyenoord. To ogromny zaszczyt i radość, że mogę tu być.
Komentarze (0)