Eric Botteghin wczorajszy mecz z Ajaksem (1-1) rozpoczął niespodziewanie od pierwszych minut. Botteghin grał dobrze, ale nie był w pełni zadowolony, bo Feyenoord nie zwyciężył.
Obrońca słyszał, że tuż przed bramką dla gości, piłka opuściła plac gry, ale nie zauważyli tego ani arbiter główny, ani liniowy. - Tak, słyszałem, tym bardziej ciężko pogodzić się z tym wynikiem - mówi defensor.
Feyenoord rozegrał wczoraj dobre zawody. - Faktycznie, zrobiliśmy dobre wrażenie i niedługo zdobyliśmy bramkę - ocenia. Były gracz FC Groningen został oddelegowany do krycia konkretnego zawodnika. I wygrywał wszystkie pojedynki, przede wszystkim te powietrzne.
- To moja specjalność, by wyłączać napastników z gry i myślę, że pod tym względem było dobrze - kontynuuje rozmowę. Nawet po zmianie w szeregach rywala, gdy na boisku zameldował się nominalny napastnik, Arek Milik, Botteghin prezentował się z bardzo dobrej strony.
- Chociaż było inaczej, bo Milik to typowy napastnik, a Klaassen to nieco fałszywy atakujący - dodał, wracając też do niezbyt udanych pierwszych miesięcy na De Kuip. - To trudne, gdy siedzisz na ławce. Musiałem być cierpliwy i czekać na swoją szansę. Wciąż ciężko pracujemy i miejmy nadzieję, że będzie się to opłacać.
Komentarze (0)