Eric Botteghin nie namyślał się długo, gdy zgłosił się po niego Feyenoord. Brazylijczyk mieszkał i pracował przez długi czas w Holandii i niedługo zauważył, że Feyenoord to specjalny klub, mówi Botteghin w najnowszym wydaniu Feyenoord Magazine. W 2008 roku defensor zagrał po raz pierwszy na De Kuip i wywarło na nim wtedy niezapomniane wrażenie.
- To był wówczas największy mecz, w jakim dane mi było wystąpić. Jako 21-letni chłopak grasz przy pięćdziesięciotysięcznej publiczności i przeciwko drużynie, w której byli tacy zawodnicy, jak Roy Makaay i Giovanni van Bronckhorst. To było niesamowite. Graliśmy dobrze, długo utrzymywał się wynik 1-1, ale w samej końcówce wygraną Feyenoordu zapewnił Michael Mols - wspomina Brazylijczyk.
- Już wtedy pomyślałem, fajnie byłoby kiedy trafić do tego klubu. Krok po kroku, udało mi się. Jestem dumny, bo dokonałem tego codzienną ciężką pracą. Dwudziestolatek przyszedł do Holandii, aby zrealizować swoje marzenie o zostaniu profesjonalnym piłkarzem. I udało się, ale nie jestem jeszcze spełniony - dodał były obrońca PEC Zwolle i FC Groningen.

Komentarze (0)