Eric Botteghin w niedzielę ponownie pojawi się na murawie De Kuip, by wziąć udział w meczu legend pomiędzy Feyenoordem a Celtikiem. Brazylijski obrońca, który w 2017 roku zdobył z Feyenoordem mistrzostwo Holandii, przyleciał do Rotterdamu z São Paulo wraz ze swoją żoną Melanie oraz trójką synów. Spotkanie z dawnymi kolegami z drużyny, takimi jak Dirk Kuyt czy Giovanni van Bronckhorst, czyni ten powrót jeszcze bardziej wyjątkowym.
- Najstarszy z moich trzech synów wciąż zna wszystkie piosenki kibiców Feyenoordu – opowiada 38-letni Brazylijczyk w rozmowie z De Telegraaf. – Jest ogromnym fanem klubu i wciąż pamięta te piękne chwile z De Kuip, mimo że minęły już cztery lata, odkąd wyjechaliśmy. Kiedy osiemnaście lat temu przyjechałem do Holandii, miałem marzenia jak każdy młody piłkarz – chciałem trafić do wielkiego klubu, zdobywać trofea i grać w najważniejszych meczach. W Feyenoordzie wszystko to stało się rzeczywistością.
Sezon 2016/2017, zakończony mistrzostwem kraju, pozostaje dla Botteghina najważniejszym momentem w całej karierze. Wówczas wraz z Janem-Arie van der Heijdenem tworzył niezwykle silny duet środkowych obrońców. - Nie opuściłem wtedy ani jednej minuty. To był idealny sezon – wszystko się układało. Mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Klub i tamta drużyna na zawsze pozostaną w moim sercu. Do dziś śledzę losy wszystkich tamtych zawodników – patrzę, gdzie grają, co robi Feyenoord, oglądam każdy mecz.
Jedną osobę Botteghin obserwuje z wyjątkowym zainteresowaniem – Robina van Persiego, swojego dawnego kolegę z zespołu, a obecnie trenera Feyenoordu. - Czy już wtedy widziałem w nim przyszłego szkoleniowca? Zdecydowanie tak. Robin był niesamowicie inteligentnym piłkarzem – potrafił doskonale czytać grę, analizował wydarzenia na boisku i w szatni. Zwracał uwagę na detale, umiał przemawiać do drużyny, komunikował się z każdym w sposób naturalny i pełen szacunku. Już wtedy pomyślałem: ten człowiek pewnego dnia zostanie świetnym trenerem. I faktycznie – dziś radzi sobie znakomicie. To idealny scenariusz dla kibiców Feyenoordu.
Do niedawna Botteghin reprezentował barwy Modeny FC, jednak po zakończeniu kontraktu wrócił do Brazylii. Obecnie mieszka w São Paulo i prowadzi rozmowy z kilkoma klubami w sprawie kontynuowania kariery. Na razie jednak chce po prostu cieszyć się chwilą. - Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś zostanę zaproszony na Mecz Legend. To coś naprawdę pięknego – tym bardziej, że Feyenoord zaprosił nie tylko mnie, ale całą moją rodzinę. To dla nas wielki zaszczyt.
Komentarze (0)