Mario van der Ende ma poważne wątpliwości co do decyzji sędziowskich w meczu Ligi Europy pomiędzy Feyenoordem a Wolfsberger AC (1-4). Sędzia Srdjan Jovanovic przyznał Austriakom aż trzy rzuty karne.
Van der Ende to były czołowy sędzia urodzony w Holandii. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z RTV Rijnmond. - Pierwszy rzut karny się obroni, ale mam poważne wątpliwości co do drugiego rzutu karnego i jestem zaskoczony, że został on przyznany. Trzeci też stoi pod znakiem zapytania - mówi były arbiter.
Jego zdaniem pusty stadion odgrywa ważną rolę. - Jestem co do tego przekonany. Kiedy gwizdałem i tunel się otworzył, panowała już atmosfera, która natychmiast dawała jasny sygnał.
- W tym przypadku sędziom na tym poziomie o wiele łatwiej jest gwizdać mecze bez publiczności - wyjaśnia Van der Ende. - Ale mogę jedynie potwierdzić znaki zapytania, jeśli chodzi o sędziów tego meczu.
W fazie grupowej Ligi Europy VAR nie jest używany. - To tylko pokazuje, że Liga Europy jest daleko za Ligą Mistrzów, oczywiście ze względu na różnice finansowe - podsumował Van der Ende, który uważa, że UEFA powinna potraktować turniej bardziej poważnie.
Komentarze (0)