Feyenoord ma za sobą wyjątkowo rozczarowujący weekend. W niedzielnym spotkaniu z PSV zespół z Rotterdamu bardzo szybko objął prowadzenie 2:0 i wydawało się, że walka o drugie miejsce w tabeli znów nabiera rumieńców. Jednak po przerwie drużyna kompletnie się posypała. W podcaście dziennikarze RTV Rijnmond przeanalizowali, co dokładnie poszło nie tak na De Kuip.
– Mam wrażenie, że w tych 100 minutach zobaczyliśmy całą esencję sezonu Feyenoordu – rozpoczął Dennis Kranenburg. – W pierwszej połowie zespół prezentował się znakomicie: zdobywał gole, agresywnie pressował, dominował. Po przerwie natomiast oglądaliśmy zupełnie inną drużynę – bezradną, niezdolną do reakcji na taktyczne zmiany rywala, z zawodnikami padającymi z wyczerpania i bardzo późnymi zmianami. To spotkanie miało dwa oblicza, tak samo jak cały sezon Feyenoordu.
Brak reakcji na korekty taktyczne
W pierwszej kolejności dziennikarze skupili się na taktycznej korekcie PSV, o której po meczu opowiadał trener Peter Bosz.
– PSV dało się zaskoczyć wysokim pressingiem Feyenoordu, zwłaszcza dzięki Ayase Uedzie i Antoniemu Milambo – relacjonował Dennis van Eersel. – Dlatego Bosz zdecydował się inaczej ustawić środek pola, zmuszając Feyenoord do podejmowania trudniejszych decyzji. Joey Veerman coraz częściej znajdował się na wolnej pozycji, a pressing gospodarzy przestał przynosić efekty. Wręcz przeciwnie – PSV zaczęło całkowicie dominować.
Feyenoord próbował się bronić, ale nie był w stanie zatrzymać naporu. To właśnie ta zmiana taktyczna była jedną z głównych przyczyn załamania gry Feyenoordu po przerwie.
– Gdy PSV zdobyło drugą bramkę w ciągu pierwszych dziesięciu minut po przerwie, słychać było już okrzyki "dziesięć, dziesięć, dziesięć" – wspomina Kranenburg. – Oczywiście to nieco przesadzone, bo PSV to znakomita drużyna. Ale trzeba powiedzieć jasno: Feyenoord w pierwszej połowie był wyraźnie lepszy, dlatego aż tak drastyczny spadek formy po przerwie jest po prostu niedopuszczalny. Tym bardziej że niektórzy piłkarze padali na murawę z powodu skurczów. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio coś takiego miało miejsce. Za kadencji Arne Slota to Feyenoord najczęściej przesądzał o wynikach w końcówkach.
Spóźnione zmiany
Zdaniem van Eersela również Robin van Persie nie jest bez winy. – Pierwszej zmiany dokonał dopiero na kwadrans przed końcem meczu – zauważył. – A przecież już wcześniej było widać, że sytuacja wymyka się spod kontroli. PSV dokonało korekty, na którą trener Feyenoordu nie zareagował. Do tego kilku zawodników ewidentnie opadło z sił. W takim upale i po tak intensywnym sezonie to zrozumiałe, ale właśnie dlatego trzeba reagować odpowiednio wcześnie.
Jako przykład podał Milambo, który został zmieniony dopiero w 74. minucie. – Już wcześniej widać było, że nie nadąża za tempem meczu. W drugiej połowie często tracił piłkę, co wynikało również z braku sił. Przed bramką na 2:2 to właśnie on popełnił kluczowy błąd. Dopiero po tej stracie został zdjęty z boiska. Ta zmiana przyszła zdecydowanie za późno. Uważam, że Van Persie powinien był zareagować szybciej i wprowadzić świeżą energię, zanim mecz wymknął się spod kontroli.
Komentarze (0)