Danko Lazovic przez piętnaście lat dzierżył miano najdroższego zawodnika, jakiego Feyenoord sprowadził. Serbowi nigdy jednak nie udało się spełnić wysokich oczekiwań w Rotterdamie. Dopiero w Vitesse i PSV Lazovic pokazał, na co go stać.
- Dla mnie marzenie spełniło się, gdy wyszedłem z tego helikoptera i przedstawiłem się jako nowy nabytek wielkiego Feyenoordu, który właśnie wygrał Puchar UEFA, przed ponad pięćdziesięcioma tysiącami fanów. Ten moment pozostaje punktem kulminacyjnym w mojej karierze - powiedział Lazovic w rozmowie ze Staantribune.
- Mój debiut był świetny, ale potem wszystko poszło nie tak. Kiedy teraz o tym myślę, być może nie byłem gotowy na grę dla tak wielkiego klubu jak Feyenoord. Kiedy jest się najdroższym zawodnikiem w historii klubu, czuje się pewien ciężar i presję. Wszyscy na Ciebie patrzą, wszyscy oczekują goli. Jeśli nie zdobywasz bramek, pojawia się krytyka. Bardzo szybko.
- Eksperci w Holandii szybko mnie skreślali. Na początku nie mówiłem po holendersku, ale dowiedziałem się o tym pocztą pantoflową. Ludzie nie wypowiadali się o mnie pozytywnie, a to źle wpływa na młodego chłopaka w nowym kraju. Już w młodym wieku dowiedziałem się, jak trudny jest świat piłki nożnej. W Partizanie też była presja, ale tam mnie przyjęto. Czuje się wtedy większą pewność siebie, wsparcie. Moja pewność siebie szybko zniknęła w Feyenoordzie.
Komentarze (0)