Śmierć ikony Feyenoordu Wima Jansena (75) głęboko dotknęła wszystkich związanych z holenderskim futbolem i nie tylko. Poniżej zebraliśmy kilka wypowiedzi.
Były bramkarz klubu Ed de Goeij: - Kiedy zaczynał mówić o grze, nie mógł przestać. Naprawdę, gdy się z nim rozmawiało, czas leciał niesamowicie szybko. Był łagodną, miłą osobą, która szczerze się o ciebie troszczyła. Jako profesjonalny gracz wiele cię czeka. Presja, krytyka, piękne chwile, rozczarowania. Wtedy miło jest, jeśli możesz dać komuś upust swoim emocjom. I Wim taką osobą był. On był zawsze przy tobie, kiedy było to potrzebne. Zawsze pomógł, uspokoił cię. I to zawsze swoim charakterystycznym miękkim, zaangażowanym tonem. Wim nie potrzebował wielkich słów, aby być wspaniałą osobą.
Były pomocnik Wim Rijsbergen: - Smutna wiadomość. Słusznie dużo mówimy o Willemie van Hanegemie, który w dzisiejszych czasach nadal byłby piłkarzem światowej klasy, a jeśli rozmawiamy chociażby o triumfie w 1970 roku. Ale chyba tylko ja uważam, że Wim jest tym nieco krzywdzony. Był także genialnym piłkarzem. I, oczywiście, fantastyczny facet. Jego śmierć jest wielką stratą. Dla rodziny Feyenoordu, dla Holandii, a właściwie dla całego piłkarskiego świata. Jestem naprawdę zdruzgotany jego odejściem.
Były obrońca Jan Boskamp: - Ludzi, których kochasz, tracisz. Szczerze mówiąc, marudzenie jest mi bliższe w dzisiejszych czasach niż śmiech. Po prostu przeżywam chu**** rok (Niedawno zmarł również jego wnuk, red.). Wim jest moim przyjacielem, moim kumplem, z nim doświadczyłem wszystkiego, odkąd skończyłem czternaście lat. Wiesz, po prostu miałem ogromny szacunek dla Wimpie przez całe moje życie, po prostu naprawdę go kochałem i dlatego jest mi tak ciężko, że odszedł.
Były rozgrywający Willem van Hanegem: - Jeśli nagle masz dużo nieodebranych połączeń, kiedy schodzisz z pola golfowego, wiesz, że coś się dzieje. I tak się stało. Fakt, że Wima Jansena już tu nie ma, był dla mnie szokiem. Czytałem w zeszłym roku, że ma chorobę Alzheimera, ale nie brałem pod uwagę, że odejdzie tak szybko. Od lat piszę felietony dla AD,ale ten jest dla mnie trudny. Ponieważ dobrze znałem Wima i jego rodzinę. A także dlatego, że nie lubię wysuwać się na pierwszy plan, gdy ludzie umierają. Wystarczająco dużo jest już tych, co lubią być na pierwszych stronach. Ale oczywiście chciałem i musiałem rozpamiętać śmierć człowieka, z którym gra w piłkę nożną była przyjemnością.
Dyrektor techniczny Frank Arnesen: - Wiedzieliśmy, że Wim ma demencję, ale nadal jest to dla nas duży szok. Był olbrzymem. Był wielkim, sympatycznym człowiekiem. Jeśli rozmawiałeś z nim o piłce nożnej, był tego taki pewien, ponieważ myślał o piłce nożnej dzień i noc. Zawsze był gotów przekazać swoją wiedzę tym, którzy tego chcą, a to mówi coś o jego sercu. Zwłaszcza jego taktyczny wgląd zasługiwał na uznanie. To wielka strata, ale jednocześnie możemy być bardzo szczęśliwi, że mogliśmy go tutaj zobaczyć i doświadczyć.
Komentarze (0)