Pozycja Robina van Persiego jako trenera Feyenoordu na razie nie znajduje się jeszcze bezpośrednio pod znakiem zapytania, jednak krytyka ze strony mediów wyraźnie narasta. Klubowy obserwator Feyenoordu, Martijn Krabbendam, zaznaczył w programie Vandaag Inside, że wewnątrz klubu nie ma obecnie mowy o nagłej presji czy pilnej decyzji kadrowej. Zupełnie inaczej na sytuację patrzy Johan Derksen, który publicznie zastanawia się, skąd wciąż bierze się taka wiara w Van Persiego.
Krabbendam zwraca uwagę, że znaczącą rolę w tej sytuacji odgrywa również nieobecność dyrektora generalnego klubu.
– Na ten moment pozycja Van Persiego pozostaje utrzymana. Dyrektor przebywa w Meksyku na urlopie. Co prawda zaznaczono, że chodzi o prywatną sprawę, związaną z rodziną jego żony, ale kiedy dyrektora nie ma na miejscu, trudno, żeby wysłał wiadomość: „Robin, nie jesteś już trenerem”. Sam Van Persie jest bardzo zadowolony ze swojego sposobu pracy i z tego, jak wszystko przebiega. Nie ma się wrażenia, że to szkoleniowiec działający pod presją – tłumaczy Krabbendam.
Johan Derksen stawia jednak przy tym stanowisku poważne znaki zapytania. – Codziennie czytam i słyszę, że robi to dobrze, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, że Feyenoord funkcjonuje prawidłowo i że Van Persie ma pełne zaufanie do własnych umiejętności. On nie musi powtarzać tego każdego dnia. To trzeba pokazać. Przegrali osiem z jedenastu meczów! O czym my w ogóle rozmawiamy? – pyta retorycznie Derksen.
Również Krabbendam uważa, że ton wypowiedzi Van Persiego jest zbyt optymistyczny w zestawieniu z osiąganymi wynikami sportowymi. – To wygląda tak, jakby dom stał w płomieniach, a on twierdził, że jest mu przyjemnie ciepło. Tak po prostu nie może być – ocenia dziennikarz.
Derksen kieruje następnie swoją krytykę szerzej – w stronę polityki personalnej Feyenoordu. – Trzeba powiedzieć wprost: dyrektor, który obecnie zarządza klubem, najpierw zatrudnił niewłaściwego Duńczyka. Gdyby choć na chwilę zapytał w Heerenveen o trenerskie kompetencje Robina van Persiego, to również by go nie zatrudnił. To po prostu złe zarządzanie personelem – stwierdza.
Krabbendam przyznaje, że rozumie te zarzuty. – Tak, zdecydowanie. Kiedy odchodził do Feyenoordu, w Heerenveen niemal wywieszano flagi – to był dla nich swego rodzaju dzień wyzwolenia. Feyenoord podjął ryzyko, zwłaszcza po Priske. Trzeba było wykupić jego kontrakt za miliony, a potem sprowadzono trenera, który popełnia dziś wszystkie błędy typowe dla młodych szkoleniowców – zauważa.
Derksen podkreśla na koniec, że wątpliwości wobec tej decyzji pojawiły się już znacznie wcześniej. – Już na początku sezonu uważaliśmy ten wybór za niebezpieczny. Nigdzie nie udowodnił, że jest prawdziwym fachowcem, a do tej pory nie sprawił też przekonującego wrażenia – podsumowuje.
Komentarze (0)