Feyenoord zaprezentował w czwartek po południu imponujące wyniki finansowe. Klub osiągnął rekordowy zysk w wysokości 23 milionów euro, a jego kapitał własny wzrósł do 37 milionów euro. Dyrektor finansowy Pieter Smorenburg w rozmowie z Voetbal International opowiedział o planach finansowych rotterdamskiego klubu i wyzwaniach, które stoją przed nim w najbliższych latach.
- Musimy zachować realizm. Nadchodzi trudniejszy rok – podkreśla Smorenburg, nawiązując do obecnego sezonu, w którym Feyenoord występuje w Lidze Europy. - W Holandii mamy obecnie trzy bardzo silne drużyny i w perspektywie kilku lat istnieje ryzyko, że stracimy jedno miejsce w Lidze Mistrzów. Oznacza to możliwość powrotu na poziom Ligi Europy, dlatego musimy stworzyć finansowy bufor bezpieczeństwa – swojego rodzaju skarbonkę.
Rozważania dotyczące udziałów i przyszłości stadionu
W kontekście wysokiego kapitału własnego oraz rekordowych zysków, Feyenoord mógłby rozważyć odkupienie udziałów od grupy inwestorów „Vrienden van Feyenoord”. Czy klub rzeczywiście planuje taki krok?
- Istnieją ustalenia, zgodnie z którymi Feyenoord prowadzi rozmowy z Vrienden van Feyenoord na temat ewentualnego odkupu akcji przy dobrych wynikach finansowych. Na tym etapie nie mogę jednak powiedzieć, czy do tego dojdzie – ani kiedy, ani w jakiej skali – tłumaczy Smorenburg.
Kwestia stadionu również jest tematem rozmów, zwłaszcza że niedługo wygasa umowa najmu stadionu De Kuip. Smorenburg ma nadzieję, że w tym sezonie uda się doprowadzić do zacieśnienia współpracy pomiędzy klubem a spółką zarządzającą obiektem.
- Nie ma sensu teraz rozmawiać o gruntownej renowacji czy ambitnych planach na przyszłość. Najpierw musimy zrobić pierwszy krok – połączyć siły ze spółką stadionową. Jesteśmy już na zaawansowanym etapie rozmów. Duże zmiany trzeba wprowadzać etapami – krok po kroku, jak mówi przysłowie: nawet melona zjada się kawałek po kawałku.
Oszczędzać w latach chwały, by przetrwać trudniejsze czasy
Feyenoord nie planuje budżetu ani w oparciu o udział w Lidze Mistrzów, ani nawet w pełni o Ligę Europy. Jak wyjaśnia Smorenburg, w typowym sezonie Ligi Europy klub wydaje więcej, niż zarabia na wynikach sportowych.
- Dlatego musimy generować nadwyżki w sezonach, w których gramy w Lidze Mistrzów – tak, by móc oszczędzać na te lata, gdy trafimy do Ligi Europy. Gdybyśmy chcieli oprzeć budżet wyłącznie na przychodach z Ligi Europy, musielibyśmy drastycznie obniżyć budżet płacowy zespołu. Kilka drobnych oszczędności organizacyjnych nie zrekompensuje różnicy w premiach UEFA.
Smorenburg podkreśla, że redukcje nie są w tej chwili konieczne, ponieważ po trzech latach dodatnich wyników finansowych klub posiada solidną rezerwę.
- Dzięki naszej nadwyżce zysków kapitał własny wzrósł do 37 milionów euro. Wszystkie transfery z minionego lata zostaną ujęte w roku obrotowym 2025/26, co oznacza, że i ten sezon powinien zakończyć się na plusie. Oczywiście zysk może być nieco mniejszy niż rekordowy, ale to zgodne z naszym konserwatywnym modelem finansowym.
Stabilny model finansowy i polityka transferowa
Doskonała sytuacja finansowa Feyenoordu wynika nie tylko z sukcesów sportowych, ale również z przemyślanej strategii transferowej.
- Postęp, jaki wykonaliśmy, dowodzi, że potrafimy zarabiać zarówno na europejskich rozgrywkach, jak i na transferach – mówi Smorenburg. - Mamy dziś dwa mocne filary przychodów – to coś, czego w przeszłości nam brakowało. Nie inwestujemy ponad nasze możliwości. Gdyby cztery lata temu ktoś zapytał mnie, czy odpis w wysokości 40 milionów na wartość kadry byłby dopuszczalny, odpowiedziałbym: absolutnie nie. Ale przy obecnych wynikach sprzedaży zawodników w ostatnich trzech latach, mam pełne zaufanie do naszej polityki.
Smorenburg podkreśla, że klub analizuje nie tylko wartość księgową zawodników, lecz także ich rynkową wycenę według agencji analitycznych.
- To oczywiście tylko wskazówka, ale często nasze transfery kończą się w pobliżu kwot szacowanych przez te agencje. Portal Transfermarkt wycenia nasz skład na około 235 milionów euro, podczas gdy w księgach figuruje on na poziomie 67 milionów. To oznacza, że mamy ukrytą rezerwę wartości.
Feyenoord konsekwentnie koncentruje się na tworzeniu wartości poprzez rozwój zawodników. Klub przyznaje, że rozważał nawet sprowadzenie Ivana Perisicia, który ostatecznie trafił do PSV.
- To świetny piłkarz, ale musimy rozsądnie podchodzić do inwestycji. Czy warto wydawać kilka milionów na zawodnika w jego wieku? Takie decyzje są bardzo trudne. Obecnie nasz standardowy przedział transferowy to między 3 a 10 milionów euro. Sporadycznie możemy zapłacić nieco więcej, ale to nie jest częścią naszego modelu. Czasem trudno to wytłumaczyć kibicom i sponsorom, zwłaszcza gdy właśnie sprzedaliśmy zawodnika za 30 milionów euro.
Merchandising – zyskowna współpraca z Castore
W raporcie finansowym Feyenoordu nie pojawiły się dane dotyczące sprzedaży klubowych gadżetów, ponieważ ich obsługa została przekazana firmie Castore, która w zamian płaci klubowi roczną kwotę sponsorską.
- To rozwiązanie przynosi nam zdecydowanie większy zysk – wyjaśnia Smorenburg. - Kiedy zajmowaliśmy się tym sami, osiągaliśmy około 12 milionów euro przychodu, ale po odliczeniu kosztów – najmu sklepów, wynagrodzeń pracowników, utrzymania magazynów i sklepu internetowego – zostawało nam mniej niż dwa miliony czystego zysku.
Dyrektor finansowy zaznacza, że sprzedaż odzieży klubowej wiąże się z dużym ryzykiem i nakładem pracy.
- Koszulki trzeba zamawiać z dużym wyprzedzeniem, a jeśli wyniki sportowe są słabsze, istnieje ryzyko, że część z nich zostanie niesprzedana. W minionym roku sprzedano około 150 tysięcy koszulek – to efekt trafnych prognoz Castore. Oni po prostu potrafią to robić lepiej. My sami nigdy nie odważylibyśmy się zamówić takiej ilości.
Komentarze (0)