Karim El Ahmadi wciąż z ogromnym sentymentem wspomina swoją przygodę w Feyenoordzie – klubie, dla którego rozegrał aż 266 meczów i zdobył wiele trofeów. Choć zakończył już karierę piłkarską, nie oddalił się od świata futbolu. Regularnie pojawia się jako analityk, ale także utrzymuje bliski kontakt z zawodnikami. Na co dzień mieszka w Rotterdamie, w tym samym wieżowcu, w którym swoje mieszkania mają liczni piłkarze Feyenoordu.
– W tym budynku mieszka naprawdę wielu zawodników, więc naturalnie zdarza nam się rozmawiać – mówi El Ahmadi w podcaście De Klank Van na platformie Feyenoord ONE. – Mój siostrzeniec zna dobrze Ramiza Zerroukiego, więc zdarza mi się z nim zamienić kilka słów. Ale często chłopaki wracają z treningu bardzo zmęczeni i po prostu chcą jak najszybciej dostać się do swoich mieszkań. To jednak świetni ludzie – dodaje z uśmiechem.
Droga do roli analityka
El Ahmadi przyznaje, że w trakcie kariery nie myślał o pracy jako analityk. – Na początku w ogóle nie brałem tego pod uwagę, ale po zakończeniu kariery zacząłem otrzymywać zaproszenia do różnych programów piłkarskich. Stopniowo zacząłem się w to angażować coraz bardziej. Na początku pojawiałem się raz w tygodniu, teraz to dwa, a czasem nawet trzy razy. Sprawia mi to przyjemność, zwłaszcza że nadal zastanawiam się, co chciałbym robić na dłuższą metę. Był moment, gdy rozważałem pracę w akademii młodzieżowej Feyenoordu, ale na ten moment nie jest to jeszcze moja główna ambicja.
Krytyka i motywacja
Podczas swoich lat w Feyenoordzie El Ahmadi doświadczył zarówno wielkich triumfów, jak i trudnych momentów. Szczególnie po transferze z FC Twente musiał zmagać się z ostrą krytyką. – W tamtym czasie analitycy dosłownie mnie miażdżyli. Johan Derksen i René van der Gijp byli bezlitośni. Dopiero po latach nauczyłem się do tego podchodzić z dystansem i traktować to jako motywację do cięższej pracy. Kiedy byłem młodszy i słyszałem, że jestem „nietrafionym transferem” albo „królem środkowego koła”, bardzo mnie to bolało. Szczególnie kiedy krytykowali mnie byli piłkarze, którzy sami grali na wysokim poziomie.
Jednym z głosów, które najmocniej wpłynęły na El Ahmadiego, był legendarny Willem van Hanegem. – Jeśli to on mówił coś na mój temat, traktowałem to bardzo poważnie. To sprawiało, że chciałem jeszcze bardziej się starać. Media często podchodziły do Feyenoordu w specyficzny sposób. Pamiętam mecz przeciwko Ajaksowi, po którym Van der Gijp powiedział, że moje zachowanie wyglądało wręcz na niezdarność. Takie słowa wpływają na zawodnika, nawet jeśli sam nie ogląda programu – zawsze znajdzie się ktoś z rodziny czy przyjaciół, kto mu to przekaże.
Bycie kapitanem
W pewnym momencie kariery El Ahmadi stał się nie tylko kluczowym zawodnikiem, ale również liderem drużyny. W podcaście pokazano nagranie, w którym wielu kibiców określało go mianem prawdziwego kapitana. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Zapytałeś sto osób i aż dziewięćdziesiąt kilka odpowiedziało pozytywnie – śmieje się. – To bardzo miłe. Dopiero po zakończeniu kariery zrozumiałem, jak bardzo ludzie w Rotterdamie mnie doceniali. W trakcie gry tego nie odczuwałem aż tak mocno, ale teraz wielu kibiców wciąż wspomina nasze mistrzostwo.
W ostatnich latach w Feyenoordzie El Ahmadi starał się być przykładem dla młodszych zawodników. – Chciałem promieniować pozytywną energią, zawsze dawać z siebie wszystko, nigdy nie odpuszczać na treningach. Gdy zostałem kapitanem, miałem już 32 lata, więc siłą rzeczy skupiłem się na pomaganiu młodszym graczom. Kapitan to ktoś, kto trzyma zespół w ryzach i dba o dobrą atmosferę, zwłaszcza gdy pojawiają się trudne momenty. Wtedy właśnie trener Giovanni van Bronckhorst objął drużynę, więc chciałem mu jak najbardziej pomóc w budowaniu zespołu.
El Ahmadi odniósł się również do bieżących dyskusji na temat roli kapitana w Feyenoordzie. – Ostatnio słyszałem debatę na temat tego, czy Quinten Timber byłby dobrym kapitanem. Moim zdaniem zrobił ogromny postęp dzięki tej funkcji. Oczywiście, opaska kapitańska sama w sobie nie czyni cię lepszym piłkarzem, ale pomaga ci spojrzeć na grę z szerszej perspektywy i wziąć odpowiedzialność za cały zespół. A to właśnie powinien robić kapitan.
Trenerskie ambicje?
Pomimo doświadczenia w roli lidera, El Ahmadi nie jest jeszcze przekonany, czy chce zostać trenerem. – Marokańska federacja zaprosiła mnie do udziału w kursie trenerskim. Rozważam tę opcję, ale na razie nie mam żadnych uprawnień trenerskich. W tej chwili kursy są dostępne tylko w Azji i Afryce, ale być może za kilka lat sytuacja się zmieni. Na ten moment nie widzę siebie w roli trenera – przyznaje szczerze.
Komentarze (0)