Za nami inauguracja największej imprezy sportowej w historii Polski. Jak to zwykle bywa, same spotkanie Polski i Grecji poprzedził efektowny pokaz. Kilka godzin później wiedzieliśmy już dużo. Biało-czerwoni mogą czuć niedosyt, tylko remisując z Grekami 1-1. Polacy długo prowadzili, szukali podwyższenia wyniku, ale ostatecznie to niżej notowani rywale doprowadzili do remisu, którego już do końca nie oddali.
Rywale przez połowę spotkania grali w osłabieniu, kiedy tuż przed zejściem do szatni, drugą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Sokratis Papastathopoulos. Polacy spotkanie rozpoczęli bardzo dobrze. I po siedemnastu minutach zostało to wynagrodzone. Doskonalą główką po dośrodkowaniu Łukasza Piszczka popisał się Rober Lewandowski.
Grecy praktycznie nie stwarzali do tego czasu zagrożenia pod bramką Szczęsnego. Podobnie było w następnych minutach. W końcowej fazie pierwszej połowy wydawało się, że trzy punkty dla piłkarzy Franciszka Smudy będą kwestią czasu. Papastathopoulos ponownie przekracza przepisy, tym razem na Murawskim i w skutek tego musiał opuścić boisko.
Jednak można stwierdzić, że sędzia Carlos Velasco Carballo podjął dość pochopną decyzję. Decyzja wywołała gniew u Greków, którzy niewiele potem domagali się rzutu karnego, widząc, że po jednej z interwencji Damien Perquis dotknął piłkę ręką. Krótko po przerwie mistrzowie Europy z 2004 niespodziewanie doprowadzili do remisu. Błąd defensywy, szczególnie Szczęsnego wykorzystał bezlitośnie Dimitrios Salpigidis.
W 70.minucie Grecy stanęli przed znakomitą okazją. Golkiper Arsenalu fauluje Salpingidisa. Za faul ‘nagrodzony’ został czerwienią a przeciwnicy otrzymali jedenastkę. Do piłki podszedł Karagounis, ale w bramce świetnie interweniował Przemysław Tytoń. Do końca wynik nie uległ już zmianie.
Polska - Grecja 1:1 (1:0)
1:0 Lewandowski 17'
1:1 Salpingidis 51'
Rosja szybko pokazała, dlaczego przez niektórych typowana jest nawet do ostatecznego triumfu. Zespół Dicka Advocaata w piątek we Wrocławiu po znakomitym meczu pokonał Czechy 4-1. Rosjanie, niby złożeni w większości z zawodników Zenitu Sankt Petersburg i bez wielkich nazwisk, zaprezentowali naprawdę niezły poziom.
A w pierwszej połowie Rosja grała jak przyszły mistrz Europy. Po nerwowym początku, zespół z Europy wschodniej przejął inicjatywę i w pewnych momentach aż niszczył konkurentów. W ciągu 24 minut było 2-0. Po piętnastu minutach wynik otworzył Alan Dzagoev. Dobił on wcześniejszą próbę Alexandra Kerzhakova, która zatrzymała się na słupku.
Pięć minut potem ten sam zawodnik mógł podwyższyć, ale tym razem się pomylił. W 24. minucie było już 2-0. Andriej Arszawin popisał się doskonałym podaniem w pole karne, tam do piłki dopadł Roman Shirokov i pewnie pokonał Petra Cecha. Rosjanie pozostałą część pierwszej odsłony mieli pod kontrolą. Zmiany nadeszły po gwizdku w drugiej połowie. Czesi nakręcili tempo, które szybko doprowadziło do kontaktowej bramki, której autorem został Vaclav Pilar.
Ten dostał prostopadłą piłkę, minął Viatcheslava Malafeeva i umieścił futbolówkę do pustej bramki. Zborna znalazła się w niepewnej sytuacji, ale w ostatnich dziesięciu minutach szybko z niej wyszła. Po golach Dzagoeva i Romana Pavlyuchenko nie pozostawiła żadnych złudzeń. Rosja ostatecznie triumfowała 4-1.
Rosja - Czechy 4:1 (2:0)
1:0 Dżagojew 15'
2:0 Szirokow 24'
2:1 Pilar 52'
3:1 Dżagojew 79'
4:1 Pawliuczenko 82'
Komentarze (0)