W rozmowie z Voetbal International Leroy Fer mówi, że cieszy się, że wrócił do Feyenoordu. Jego syn odegrał w tym ważną rolę. - Mój syn ma cztery lata, jest kibicem Feyenoordu, jest tam tak często, jak to możliwe - zdradza pomocnik. - Tak, myślę, że to wspaniałe i jestem za to wdzięczny - dodaje.
- Było więcej klubów, które mnie chciały, całkiem niezłe kluby, z dobrych krajów piłkarskich, ale pomyślałem, że nadszedł czas, aby wrócić do domu. Ten maluch jest w wieku, w którym musi iść do szkoły i wolę, żeby była to szkoła w Holandii.
Sam pomocnik zaczął myśleć o tym, czego chciał. - Chciałem tylko jednej rzeczy: grać w Feyenoordzie. Tak naprawdę zawsze przychodziło mi do głowy, kiedy opuściłem klub w 2011 roku, od razu powiedziałem, że mam ambicję wrócić kiedyś - opowiada dalej Fer.
- W tamtym czasie nie wydawało się to dobrym pomysłem, było tak, jakby ludzie nigdy nie wybaczyli mi przejścia do FC Twente. Ale kiedy strzeliłem gola przeciwko Hapoelowi Beer Szewa, usłyszałem, jak stadion skanduje moje imię - wspomina. - Było mi wtedy strasznie miło. Został ponownie ciepło przyjęty, a sposób, w jaki świętowałem tego gola, pokazał również, że jestem bardzo szczęśliwy, że wróciłem - podsumował Fer.
Komentarze (0)