Feyenoord Rotterdam dopełnił formalności i w rewanżu również pokonał Partizan 3-1, co w dwumeczu dało wynik aż 8-3. Portowcy tym samym awansowali do ćwierćfinału Ligi Konferencji!
Mecz od pierwszych minut toczył się pod dyktando Feyenoordu, który próbował atakować każdym sektorem boiska, ale były momenty, że przyjezdni bronili się wszystkim, co możliwe i dzielnie utrzymywali wynik 0-0.
Partizan sporadycznie zaatakował chociażby za sprawą indywidualnej akcji Meniga, którego w końcu w polu karnym perfekcyjnie zatrzymał Geertruida. Feyenoord tymczasem był bardzo często w okolicach pola karnego gości. Ale próby Dessersa czy Sinisterry raz po raz były blokowane.
Warto wspomnieć, że samo posiadanie piłki po dwudziestu minutach wynosiło aż 73% na korzyść Feyenoordu. Mimo wszystko, ciągle utrzymywał się bezbramkowy remis, a Feyenoord nawet mimo dużej przewagi, nie wypracował sobie konkretnej sytuacji. Niemniej to samo było można napisać o Partizanie.
W 33. minucie Feyenoord w końcu wyszedł na prowadzenie, ale bramka Dessersa została nieuznana, ponieważ sędzia liniowy widział Belga na pozycji spalonej, na której powtórki pokazały, że nie był. Angielska obsada sędziowska popełniła ogromny błąd.
W samej końcówce pierwszej połowy, Feyenoord miał jeszcze rzut wolny z okolic szesnastego metra, ale Sinisterra uderzył w mur. Ale niedługo potem Portowcy znów mieli rzut wolny, ale tym razem z dalszej odległości. Do piłki podszedł Toornstra, huknął, piłka odbiła się od pleców Dessersa i wpadła do bramki zmylonego bramkarza Partizana. Gola ostatecznie zaliczono Dessersowi. Niedługo po tym, sędzia zaprosił piłkarzy do szatni.
Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy, Dessers mógł podwyższyć, ale minimalnie się pomylił, wykańczając akcję Sinisterry. Poza tym, Belg był pozycji spalonej. Chwilę później Sinisterra upada na ziemię w polu karnym, ale Taylor uznał, że kontakt z obrońcą Lutovaciem był zbyt lekki, by podyktować rzut karny.
Ale nie minęło dużo czasu, a Feyenoord w końcu i tak podwyższył na 2-0. W pole karne wypuszczony został Til, który wydawało się, że nie dojdzie do piłki, ale jeszcze ją zdążył odegrać sprzed linii końcowej wprost do Nelsona a ten bez problemu wpakował ją do bramki. Po godzinie gry Partizan zdobył pierwszą bramkę. Tak jak w pierwszym meczu. Okolice szesnastego metra, akcja z niczego, strzał z niczego i Ricardo Gomes trafił na 2-1. Tuż po tym, sztab Feyenoordu dokonał pierwszych zmian. Boisko opuścili Dessers i Nelson, a zameldowali się na nim Bryan Linssen i Patrik Walemark.
Po bramce, goście z Serbii nabrali jakby energii i nie chcieli już chyba dalej się kompromitować i postawili wszystko na atak. Byli zdecydowanie groźniejsi, aniżeli w pierwszej połowie. Marciano musiał wykazać się m.in. w 65. minucie, kiedy z obrotu uderzał Ricardo. Zaraz po tym było prawie 2-2, gdy Menig podał do Markovicia z lewej strony boiska. Kapitan Partizana uderzył głową nad bramką. Wiele szczęścia miał w tej sytuacji Feyenoord.
Na ostatnie dwadzieścia minut na boisku zameldował się Hendrix za Tila. To był znak, że Feyenoord mają pewny wynik, nie zamierza już iść na całego i zwolniono tempo, mając z tyłu głowy wszystkie problemy i najbliższe mecze.
Końcówka spotkania nie należała już do najlepszych, a obie drużyny chciały ten mecz już po prostu jak najszybciej dokończyć. Mimo to, Rotterdamczycy na sam koniec dołożyli gola numer trzy. Autorem byłBryan Linssen, który otrzymał podanie od Toornstry w pole karne i huknął tak, że bramkarz nie miał nic do powiedzenia.
Feyenoord spełnił oczekiwania i melduje się już w ćwierćfinale europejskiego pucharu. To pierwszy raz od ponad dwudziestu lat!
Komentarze (0)