Feyenoord przy pustych trybunach pokonał PEC Zwolle 4-0. O wyniku zdecydowała pierwsza połowa, w której Portowcy zdobyli wszystkie cztery gole.
Pierwsza połowa spotkania upłynęła dla nas bardzo szybko szybko, a to przez fakt, że Feyenoord od początku do końca dominował. Rywale praktycznie nie mieli nic do powiedzenia. Nie było ich stać na kompletnie na nic.
A Feyenoord wyszedł na prowadzenie już w 7. minucie. Rozgrywający setny oficjalny mecz w barwach Portowców Orkun Kokcu płaskim podaniem uruchamia Bryana Linssena, a ten już upadając zdążył uderzyć piłkę i pokonał Lamprou. A już w 9 .minucie było 2-0. W tej sytuacji zobaczyliśmy koncert Luisa Sinisterry, który zatańczył z piłką, wbiegł w pole karne, tam ograł Van den Berga i De Wita i wpakował piłkę do bramki. To była kapitalna akcja Kolumbijczyka.
Po tym mecz nieco się się uspokoił, ale to Feyenoord nadal przeważał i po godzinie gry znowu to potwierdził. Wszystko zaczęło się od wycofania piłki przez Pedersena do Senesiego. Argentyńczyk z kolei zagrał kapitalną, długą piłkę do Sinisterry. Sini jak to Sini, ładne opanowanie, zejście w pole karne i idealne dogranie do Linssena. Dublet doświadczonego napastnika stał się faktem. PEC kompletnie nie mogło się pozbierać.
Zawodnicy rywala oprócz goli, tracili też zęby i nie brakowało rozbitych nosów. Wynik w pierwszej połowie ustalił Til. Pomocnik skorzystał na tym, że kilka sekund wcześniej w piłkę nie trafił Linssen, a czujny reprezentant Holandii z tego skorzystał i mierzonym strzałem pokonał golkipera gości. Druga połowa nie była tak ekscytująca już na samym wstępie jak pierwsza, ale dalej to Feyenoord pewnie kontrolował boiskowe wydarzenia.
PEC próbowało grać nieco odważniej, ale tylko na próbach to się kończyło. W 64. minucie Arne Slor zarządził aż cztery zmiany. Na boisko weszli Cyriel Dessers, Alireza Jahanbakhsh, Lutsharel Geertruida i Reiss Nelson. Zeszli z kolei Sinisterra, Pedersen, Linssen i Toornstra. Zmiennicy niewiele wnieśli nowego do gry i zdecydowanie było widać, że Feyenoord chciał też mecz już tylko dograć bez kontuzji czy innych problemów.
Zawodnicy na pewno mieli z tyłu głowy, że już za kilka dni polecą do Pragi na mecz ze Slavią, który może dać awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji. I tak 4-0 się utrzymało do końca. W 83. minucie swoją okazję miał jeszcze Teixeira, który wszedł chwilę wcześniej. Portugalczyk jednak trafił w słupek. Poza tym nie wydarzyło się kompletnie nic, żeby o tym wspominać. Zatem znakomite pierwsze 45. minut zdecydowało o losach tego spotkania.
Komentarze (0)