Już po pierwszych piętnastu minutach zapowiadało się, że Feyenoord poniesie w Turcji klęskę. Fenerbahce już po kwadransie prowadziło 3-0 i wszystko wskazywało, że Rotterdamczycy wrócą ze sparingu mocno obolali. Ale nic z tych rzeczy. 3-0 długo się utrzymywało. Aż do końcówki spotkania, w której działy się niewiarygodne rzeczy.
Wróćmy jednak najpierw do początku. Elif Elmas otworzył wynik, a Óscar de Paula wykorzystał rzut karny po siedmiu minutach, kiedy faulu w jedenastce dopuścił się Tyrell Malacia. Autorem trzeciego trafienia był mierzący 167 centymetrów wzrostu Mathieu Valbuena, który trafił po uderzeniu...głową.
Niepewnie wyglądał duet środkowych obrońców Eric Botteghin i Jan-Arie van der Heijden, a Jordy Wehrmann nie wydaje się gotowy jeszcze do zastąpienia Karima El Ahmadiego. Złe wiadomości w pierwszej połowie się nie kończyły. Po pół godzinie Fener znów otrzymało rzut karny. Tym razem De Paul nie znalazł sposobu na Justina Bijlowa i golkiper świetnie go wyczuł. Turcy zachowali jednak inicjatywę, dopóki nie wymieniali prawie wszystkich graczy.
Kontrolę stracili kompletnie w ostatnich dziesięciu minutach meczu. I ponownie ogromną robotę wykonał tutaj Berghuis. Najpierw sam strzelił gola w swoim stylu, a potem wyśmienicie dograł do Jensa Toornstry i było już tylko 3-2. A na koniec, w doliczonym czasie gry sam trafił po raz drugi i sędzia niemal od razu zakończył pojedynek przy remisie 3-3. To był prawdziwy come back i wola walki do końca, którą chcemy oglądać!
⏰ 87’ 3-0 ????
— Feyenoord Rotterdam (@Feyenoord) 21 lipca 2018
⏰ 94’ 3-3 ????
⚽️ Berghuis
⚽️ @jenstoornstra
⚽️ Berghuis#fenfey #Feyenoord pic.twitter.com/kdUTvfpoh8
Komentarze (0)