Feyenoord Rotterdam rozgromił w pierwszym meczu FK Partizan 2-5 i jest jedną nogą w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Portowcy znów dominowali, ale tracili przy tym niepotrzebne gole z niczego. Ale po 2-2 worek z golami całkowicie się rozwiązał i Portowcy wypracowali sobie genialną zaliczkę przed rewanżem.
Feyenoord od pierwszych sekund chciał pokazać, że przyjechał do Belgradu po pewny wynik i spokojny rewanż w Rotterdamie. Obie drużyny spotkanie rozpoczęły też przy głośnych fajerwerkach, które zostały odpalone poza stadionem. Feyenoord pierwszą sytuację wypracował sobie już w 6. minucie. Indywidualnie z prawej strony w pole karne zszedł Nelson i uderzył na krótki słupek. Bramkarz gospodarzy jednak sparował piłkę na rzut rożny.
Niedługo potem Anglik znowu zagroził bramce przeciwnika, ale nie wykorzystał idealnego dośrodkowania na nogę i przestrzelił. Feyenoord przeważał i dyktował grę, aż całkowicie z niczego Natcho uderzył z okolic szesnastego metra i pokonał Bijlowa. To już kolejny mecz, w którym Feyenoord całkowicie z niczego traci gola. To był pierwszy atak Partizana i od razu gol. A warto wspomnieć, że autor gola w 16. minucie opuścił boisko. Prawdopodobnie z urazem odniesionym po cieszynce.
I na całe szczęście Feyenoord wyrównał już w 20. minucie. Toornstra wymienił kilka podań z Sinisterrą już w polu karnym i w końcu wykończył do strzałem. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. Portowcy szybko wyrównali. Pół godziny meczu zamknęło po kilka akcji z każdej strony, ale nie były to już na tyle dogodne sytuacje. Sumując, Feyenoord był stroną dominującą. Kolejne minuty były już spokojniejsze i szybko spotkanie zbliżało się do końca pierwszej połowy.
W 39. minucie Dessers wyprowadził zespół na prowadzenie, ale okazało się, że Belg był na pozycji spalonej i bramkę słusznie anulowano. I to było wszystko w pierwszej połowie. A podczas niej przeważał Feyenoord, Partizan głównie się bronił, ale kilkukrotnie wyszedł z niebezpiecznym atakiem.
Druga połowa niemal natychmiast rozpoczęła się od...bramki Partizana. Po czterdziestu sekundach rezerwowy Nemanja Jović mocnym strzałem pokonał Bijlowa. Dwie sytuacje, dwa gole Partizana. Ale odpowiedź Feyenoordu byłą równie błyskawiczna, co gol gospodarzy. W 50. minucie wyrównał Dessers. Belg otrzymał podanie od Sinisterry już w polu karnym a ten uderzył bez zbędnego namysłu i dość szczęśliwie pokonał golkipera gospodarzy.
Trzy minuty później w roli głównej znowu był Nelson, ale wypożyczony z Arsenalu zawodnik pomylił się dosłownie o centymetry. Anglik uderzył płasko na drugi słupek i minimalnie chybił. Zaraz po nim strzał oddał Kökcü i też minimalnie, ale nad poprzeczką. Wyjście na prowadzenie zdecydowanie wisiało w powietrzu. Feyenoord prowadził grę o co chwilę znajdował się pod bramką rywala. Partizan ograniczał się jedynie do kontrataków.
I w końcu Feyenoord na prowadzenie wyszedł. Wszystko zaczęło się od zabawy Sinisterry. Kolumbijczyk popisał się znakomitą techniką, ogrywając kilku przeciwników w polu karnym, po czym już upadając, dośrodkował. Piłka pierw trafiła do Nelsona, który był faulowany, a potem do Geertruidy. Obrońca też bez namysłu mocno uderzył i nie dał żadnych szans interweniującemu Popoviciowi. Strzał typu nie do obrony.
W 70. minucie przepięknym golem wynik na 2-4 podwyższył Sinisterra. Akcję dalekim wykopem zapoczątkował Bijlow. Następnie główką piłkę odegrał Dessers, a Sini już wiedział co z tym zrobić i przepięknym strzałem trafił na 2-4. Pięknie uderzenie z dalszej odległości. Zdecydowanie trafienie to będzie nominowane do bramki tej rundy.
W 77. minucie było już 2-5! W polu karnym zabawił się tym razem Dessers, który ośmieszył obrońców i podał to niekrytego Toornstry. Ten tylko dopełnił formalności, bo miał przed sobą tylko bramkę.
Arne Slot dokonał po drodze jeszcze kilku zmian. Na boisku zameldowali się Alireza czy Linssen, ale ostatecznie spotkanie skończyło się na pięciu wbitych golach Partizanowi!
Komentarze (0)