Feyenoord Rotterdam wykorzystał wpadki goniącej konkurencji i pokonał Fortunę Sittard 1-3. Portowcy tym samym ustabilizowali swoją sytuację w lidze, wyszli z meczu bez kontuzji i teraz na spokojnie mogą przygotowywać się do rewanżu z Marsylią.
Feyenoord od samego początku ruszył w poszukiwania szybkiego trafienia, żeby jak najszybciej wyjść na korzystną pozycję i nie męczyć się pełnych 90 minut przed walką o finał z Marsylią w przyszłym tygodniu. I w 7. minucie zdecydowanie powinno być już 0-1 dla korzyść Portowców. Senesi dalekim podaniem wypuścił Tila na pozycję sam na sam z golkiperem Fortuny, ale ten znakomicie to obronił. Ale ostatecznie ta interwencja na nic się nie zdała, ponieważ właśnie po rzucie rożnym Feyenoord zdobył już bramkę. Dośrodkował Kökcü , a Geertruida ładnie przymierzył głową. Obrońca wykorzystał przede wszystkim pomyłkę bramkarza gospodarzy.
Feyenoord po wyjściu na prowadzenie, naciskał jeszcze bardziej. Na przestrzeni kilku minut dobre sytuacje mieli Nelson czy chociażby Dessers. W 15. minucie Tyrell Malacia wywalczył rzut karny. Do jedenastki podszedł Kökcü i niestety Van Osch go przeczytał i pewnie obronił ten nie za mocny strzał. Feyenoord pewniej powinien prowadzić już po 20. minutach, ale w końcu i tak do tego doszło. Til na skrzydle uruchomił Nelsona, a Anglik jak to ma w zwyczaju, przeprowadził szybki rajd. W polu karnym dojrzał Geertruidę i obrońca po raz drugi, pewnym strzałem, wpisał się na listę strzelców. I zrobił to teoretycznie lewą, słabszą nogą, chociaż po tak ładnym uderzeniu, nie można byłoby tak wywnioskować.
W 29. minucie Feyenoord miał dwie świetne okazje. Najpierw strzał Dessersa z bliskiej odległości obronił Van Osch, a dobijający Sinisterra nie trafił w światło bramki. Po pół godzinie gry Feyenoord miał aż ponad 60% posiadania piłki i dominował na boisku w każdym sektorze. Gospodarze co najwyżej uciekali się do strzałów z daleka. Pod koniec połowy ładą akcję stworzyli Til z Malacią. Wykańczał ten drugi, ale niestety przestrzelił. Aż prosiło się o skutecznie wykończenie tak składnej akcji. Do przerwy utrzymało się 0-2. Feyenoord na drugą połowę wyszedł w takim samym składzie. A do niej nieco lepiej przystąpili gospodarze, którzy próbowali nieco bardziej zaryzykować i zaczęli atakować, ale wyszło im to na dobre.
W 51. minucie Nelson ograł jednego z obrońców, nieco przechytrzył też golkipera Fortuny i płaskim strzałem wpakował piłkę do bramki. Ta po drodze odbiła się jeszcze od słupka i drugiego prawie też, ale ostatecznie wpadła. W 54. minucie Feyenoord wykorzystał błąd Fortuny i trójka Kökcü-Sinisterra-Nelson wyszli na jednego obrońcę i bramkarza. Turek podał do Kolumbijczyka a ten...jakimś cudem nie strzelił gola. On sam nie wiedział, co się właściwie stało i jak to nie wpadło. Kilkanaście sekund później Dessersa zatrzymał też Van Osch.
W 56. minucie z boiskiem pożegnali się Dessers, Sinisterra i Kökcü. Weszli z kolei Linssen, Wålemark i Hendrix. Dziesięć minut później na boisku zameldował się Cole Basset. Amerykanin zastąpił Guusa Tila. W 69. minucie gospodarze zdobyli bramkę honorową. Seuntjens idealnie zagrał między wszystkimi obrońcami, a Flemming wszystko celnie wykończył. Tradycyjnie jedno podanie i gol z niczego. Ale to już stało się normą w tym sezonie. W ostatnim kwadransie Fortuna postawiła już wszystko na jedną kartę i znowu śmielej zaatakowała.
Było kilka sytuacji, w których Feyenoordowi dopisało szczęście. Inaczej końcówka mogła być bardzo ciekawa i zacięta, jeśli popatrzymy, że do pewnego momentu było już 0-3. W 78. minucie nadzieje ekipy z Sittard mógł zgasić Linssen, ale i jego strzał obronił Van Osch. Chwilę później mógł hattricka skompletować Geertruida. Obrońca jednak mocno przestrzelił z dogodnej sytuacji.
Do końca wynik nie uległ już zmianie i Feyenoord wraca z Sittard z kompletem trzech bardzo ważnych punktów.
Komentarze (0)