Drabinka skojarzyła reprezentacje Holandii i Argentyny w drodze po mistrzostwo świata. Arie Haan grał trzykrotnie przeciwko Argentynie. Były trener Feyenoordu przegrał tylko raz, finał Mistrzostw Świata w 1978 roku. Haan nie uważa, że obecna argentyńska drużyna jest bardzo niebezpiecznym rywalem dla Pomarańczowych.
- To nie jest cudowna drużyna, ale solidna drużyna. Ale jakoś Argentyńczycy nam leżą. Spójrzmy na historię. Graliśmy dziewięć razy przeciwko Argentynie i tak naprawdę przegraliśmy tylko raz. W 1978 roku nie udało nam się wygrać finału po dogrywce. A tal to zawsze było to pozytywne dla Holandii.
Po Mistrzostwach Świata Haan często wracał do Argentyny, jest to jedno z jego ulubionych miejsc na ziemi. - Kiedy byłem w Buenos Aires z Ajaksem na finale Interkontynentalm przeciwko Independiente w '72, spodobało mi się to miasto. Bardzo mi się tam podobało i uwielbiałem podróżować. W szkole byłem fanatykiem topografii i wszystko mnie interesowało. Później regularnie przekraczałem ocean, aby pojechać do Argentyny i mam tam przyjaciół.
Kiedy został trenerem Feyenoordu, skorzystał ze swoich kontaktów w Ameryce Południowej. Za małe pieniądze sprowadził Pablo 'Vitaminę' Sancheza, Patricio Graffa i Fernando Picúę. Największym sukcesem okazało się jednak wykupienie Julio Cruza. - Już rok wcześniej mogliśmy kupić Cruza za 1 milion guldenów. Feyenoord nie miał tych pieniędzy. Rok później kosztował 7 milionów guldenów, ale klub chciał go, a ponieważ Ed de Goey został sprzedany do Chelsea za duże pieniądze.
Feyenoord dużo w niego zainwestował, ale i dużo zarobił (12 milionów). Vitamina natychmiast stał się królem strzelców w swoim pierwszym roku z szesnastoma bramkami. - Ale nie dogadywali się (Cruz i Sannchez, red.). Dowiedziałem się o tym dopiero później - podsumował Haan.
Komentarze (0)