Quilindschy Hartman zabrał głos w sprawie zamieszania, jakie wybuchło po jednym z jego wywiadów w Anglii. Obrońca, który od niedawna reprezentuje barwy Burnley, przyznał, że w mediach zbyt duży nacisk położono na wyrwane z kontekstu fragmenty jego wypowiedzi. Jak podkreśla, jego relacja z Feyenoordem zawsze była pozytywna, a sam klub wciąż zajmuje w jego sercu szczególne miejsce.
– Oczywiście, wszyscy wiedzą, że wiele zostało o tym napisane i do dziś się o tym mówi. Ale ja mam naprawdę ogromny sentyment do Feyenoordu i szczerze tęsknię za grą w tym klubie. Nigdy nie wypowiedziałem się o nim źle – powiedział Hartman w rozmowie z ESPN. Piłkarz jasno zaznaczył, że przykro mu, iż jego wcześniejsze słowa zostały tak mocno rozdmuchane.
Według zawodnika, całe zamieszanie zaczęło się od zupełnie niewinnej rozmowy. – To miał być zwyczajny wywiad po meczu z Sunderlandem. W pewnym momencie zapytano mnie o relacje z trenerem w Burnley. Odpowiedziałem szczerze, że właśnie tego – zaufania i poczucia wsparcia – brakowało mi w Feyenoordzie. I to zostało nieproporcjonalnie rozdmuchane przez media – wyjaśnił.
Hartman przyznaje, że również po jego stronie nie wszystko było idealne. – Zawsze jestem wobec siebie krytyczny. Wiem, że popełniłem błędy – zarówno w podejściu na treningach, jak i w sposobie, w jaki reagowałem na pewne sytuacje. To dla mnie lekcja, z której muszę wyciągnąć wnioski na przyszłość. Nie chciałem, by moje słowa urosły do takich rozmiarów – podkreślił.
Obrońca dodał, że jego celem nie było atakowanie klubu, lecz szczere przedstawienie własnych odczuć. – Otrzymałem wiele wiadomości, w których zarzucano mi krytykowanie Feyenoordu. To kompletnie nie było moją intencją. Zawsze starałem się mówić szczerze, tak jak czuję. Wielu piłkarzy wybiera bezpieczne, politycznie poprawne odpowiedzi, ale ja wolę otwarcie dzielić się swoim doświadczeniem. To nie był atak na Feyenoord, lecz opis osobistej sytuacji. W piłce takie rzeczy się zdarzają, a życie i tak toczy się dalej – podsumował.
Komentarze (0)