Feyenoord Rotterdam mimo słabego początku, ostatecznie dopisał na swoje konto trzy punkty, pokonując na wyjeździe Heracles Almelo 1-4. To był zdecydowanie mecz Reissa Nelsona, który zdobył bramkę i dopisał do tego dwie asysty, ale także Patrika Wålemarka. Szwed wszedł z ławki i sekundy później ustalił wynik na 1-4.
Gorzej mecz dla Feyenoordu nie mógł się chyba rozpocząć. Już w 44 sekundach było 1-0 dla gospodarzy. Wszystko zapoczątkował długim rajdem na lewej stronie Ouahim. Tego nie zatrzymał Trauner, a Niemiec wszedł aż w pole karne, odegrał na szesnasty metr, uderzenie bez zastanowienia innego piłkarza, a lot piłki zmienił piętą Bakis i wpakował ją do bramki. Feyenoord chciał szybko to odrobić, ale ciężko o to było ze wszystkimi indywidualnymi błędami, czy niecelnymi dośrodkowaniami. Pierwszy kwadrans w wykonaniu Portowców był po prostu powodem do wstydu. Wyglądało to naprawdę źle.
Dopiero po dwudziestu minutach Feyenoord co nieco się 'ogarnął' i doprowadził do remisu. W roli głównej Nelsson i Kökcü, a ten drugi już w polu karnym, z ostrego kąta, pokonał Buckera. Był to mocny strzał pod porzeczkę, który ku zaskoczeniu wielu, jednak wpadł. Bucker jeszcze interweniował przy ten akcji, ale strzał Turka był po prostu za mocny do obrony. Później spotkanie nieco się uspokoiło, było dużo walki w środku pola, ale to gospodarze mieli więcej z tej gry.
Ale to Feyenoord w końcu wyszedł na prowadzenie za sprawą Reissa Nelsona. Anglik wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wpisał się na listę strzelców strzałem z około siedmiu metrów. I taki stan rzeczy utrzymał się prawie do przerwy. Prawie, ponieważ jeszcze przed zejściem do szatni Feyenoord podwyższył na 1-3. Z lewej strony dośrodkował, niedobrze zachowali się obrońcy Heraclesa i Til miał otwartą drogę do bramki. Natychmiast po tym sędzia zakończył pierwszą połowę.
Analizując pierwszą połowę, warto wspomnieć o Nelsonie, który strzelił gola, ale asystował też przy dwóch trafieniach kolegów. 22-latek dopiero pod koniec sezonu pokazuje, że ma spore umiejętności i właśnie teraz one mogą się one okazać na wagę złota. Na drugą połowę Feyenoord wyszedł niemal w takim samym składzie. Jedynie poobijanego Tila zmienił Jens Toornstra.
Druga część w wykonaniu była w wykonaniu Feyenoordu już lepsza. Zwłaszcza początek, jeżeli porównamy z początkiem pierwszej połowy. Feyenoord był stroną dominującą, atakował częściej miał piłkę, ale długo wynik 1-3 dalej się utrzymywał. Niemal po godzinie gry Nelsona zmienił Jahanbakhsh. Tuż po tej zmianie, Marciano w końcu coś obronił o popisał się świetną interwencją na linii przy strzale Bakisa. Trzeźwo w tej sytuacji zachował się też Malacia.
W 67. minucie do gry weszli kolejni zawodnicy z ławki. Tym razem przyszła kolej na Bryana Linssena i Patrika Wålemarka. A na tym etapie swój udział w meczu zakończyli Luis Sinisterra i Cyriel Dessers. I po tych zmianach było 1-4. ponieważ kilkanaście sekund po wejściu, właśnie Patrik Wålemark podwyższył wynik na 1-4. Wszystko zaczęło się od rzutu rożnego, po którym piłka trafia do Toornstry. Doświadczony pomocnik uderzył, ale tak, że piłka znalazła się pod nogami Szweda, a ten efektowną piętą zdobył debiutancką bramkę w barwach Feyenoordu. Na ostatnie piętnaście minut Kökcü ustąpił miejsca Hendrixowi.
W ostatnich minutach Feyenoord jeszcze szukał swoich okazji, Heracles też chciał nieco zredukować wynik, ale nic już do siatki nie wpadło i Portowcy wygrali w Almelo 1-4.
Komentarze (0)