Jens Toornstra podpisał nowy kontrakt z Feyenoordem latem ubiegłego roku. Wszechstronny pomocnik miał nawet szansę zagrać we Włoszech w 2017 roku, ale Toornstra powiedział "nie" Lazio.
- Kiedy Toornstra zdobył tytuł z Feyenoordem w maju 2017 roku, Lazio było na progu z bardzo atrakcyjnym kontraktem. Wielu zawodników od razu odeszło po mistrzostwie, ale pomocnik powiedział "nie" włoskiemu klubowi - pisze w imieniu Algemeen Dagblad obserwator klubu Mikos Gouka.
Jens doskonale czuł się na De Kuip. - Żadne ryzyko. Feyenoord to przecież też fantastyczny klub, prawda? - mówił wtedy. - Co więcej, właśnie się rozwiódł, a pozostanie blisko swojej córeczki Faye było ważniejsze niż gra w piłkę w Serie A - czytamy w dalszej części kolumny w pełni poświęconej Toornstrze.
Gouka jest pod wrażeniem serca, jakie Jens posiada. Wymienił kilka przykładów, dlaczego. - W czasach koronawirusa, pewnego dnia zadzwonił do swojego agenta, Roba Jansena, że chce przekazać część swojej pensji na pomoc. Wszystko zaczęło się przy podpisywaniu kontraktu, kiedy w jednym z wywiadów powiedział: dać tym pielęgniarkom w domach opieki trochę więcej, a piłkarzom trochę mniej. Pojawił się wirus, a Toornstra poczuł się zobowiązany. Naprawdę chciał zrzec się części pieniędzy, żeby tylko pomóc. Jego osobisty punkt widzenia był więcej niż jasny.
Zdaniem Gouki, w oczach Toornstry, jest coś więcej niż piłka nożna i ma na myśli standardy przyzwoitości. Dalej Gouka wymienił inny, bardzo emocjonalny przykład.
Kilka dni temu pijany kierowca śmiertelnie potrącił siedemnastoletniego Jima. Chłopak był wielkim fanem Feyenoordu. A Jens, jak to Jens, sam od siebie, nie znając nikogo osobiście, pojechał do tej rodziny. Spędził ze wszystkimi czas, wsparł w tym jakże tragicznym czasie, pokazując przy tym, że serce ma wyjątkowe i w obecnych czasach takich piłkarzy została już garstka.
Komentarze (0)