Colin Kazim-Richards ma nadzieję, że wkrótce Feyenoord na stałe go zakontraktuje, przejmując jego kartę z Bursasporu, z którego jest wypożyczony. - Feyenoord ożywił moją karierę, sprawił jakbym znów ożył - mówi wdzięczny napastnik w rozmowie z Voetbal International.
- Bursaspor był...Cóż, dramat - przyznaje piłkarz, który do tej pory nie otrzymał zaległych pieniędzy. - Prezydent chciał zamienić moje życie w piekło i wysyłał kibiców do mojego domu. Bardzo się cieszę, że już mnie tam nie ma. W Feyenoordzie znów czuję się jak piłkarz - mówi Kazim.
Turek jest zadowolony z własnej gry. Początkowa krytyka powoli ustaje. - Tak, rzeczywiście. Krytyka spada, nawet wśród osób, które z początku były zaślepione tylko statystykami. Patrzyli tylko na liczbę goli, a nie na moją grę i rolę - komentuje były reprezentant Turcji, prosząc jeszcze o jedno.
- Nie wolno o mnie pisać, jak o zbawicielu Feyenoordu. Nie czuję się nim. Jedyne, o co mogę poprosić, to o trochę szacunku i uznania - dodaje.
Sam nie wie, czy zostanie w klubie na kolejny rok. - Opcja darmowego zakontraktowania jest zawarta w wypożyczeniu - potwierdza raz jeszcze. - Nie wiem jeszcze, czy Feyenoord chce kontynuować ze mną współpracę. Słyszałem, że Dirk Kuyt jest wiązany z powrotem. Jak dla mnie, to może przyjść. Konkurencja jest dobra, nie boję się. Kuyt jest legendą w Rotterdamie, szanuję go, ale miałem już okazję konkurować z większymi nazwiskami niż Dirk Kuyt - dodał najlepszy strzelec Portowców.
Komentarze (0)