Nie milkną echa napadu na rodzinę Erana Zahaviego. Zawodnik PSV jechał już na mecz z Willem II, kiedy zadzwoniła do niego żona. Włamywacze kazali się zapytać, gdzie mają wszystkie kosztowności. Żonę, ale i obecne w domu dzieci związano i grożono im bronią. A brutalnych faktów wychodziło coraz więcej. Teraz pytanie brzmi, czy zawodnicy otrzymują wystarczającą ochronę i jaka powinna być rola klubów w tym. Wypowiedział się przede wszystkim rzecznik Feyenoordu.
- Nie mamy żadnych oznak, że może się to zdarzyć naszym graczom. Wszyscy mamy nadzieję, że to był pojedynczy incydent. Ale nie powinniśmy przymykać oczów na sprawy, które dzieją się też za granicą. Mam tutaj na myśli chociażby Anglię ze wszystkimi gwiazdami - mówi rzecznik klubu.
- Nie powinniśmy lekceważyć mediów społecznościowych. Organizacje przestępcze obserwują. Być może dobrze jest ponownie pomyśleć o tym, co robimy i czym się chwalimy w internecie po tym incydencie z Zahavim.
Klub dodaje, że to odpowiedni moment, żeby zawodnikom udzielić kursu świadomości.
Komentarze (1)
Mazowszanin
"- Nie mamy żadnych oznak, że może się to zdarzyć naszym graczom. Wszyscy mamy nadzieję, że to był pojedynczy incydent. Ale nie powinniśmy przymykać oczów na sprawy, które dzieją się też za granicą. Mam tutaj na myśli chociażby Anglię ze wszystkimi gwiazdami - mówi rzecznik klubu. "
Klasyczyny przyklad whataboutyzmu. "U nas stala sie tragedia, ale w ameryce murzynow zabijaja".