David Hancko nie zasili szeregów Al-Nassr. Saudyjczycy, mimo, że wszystko było już uzgodnione, zrezygnowali z tego transferu. Michiel Kramer, dziś zawodnik RKC Waalwijk, doskonale rozumie, co teraz przeżywa Słowak — sam wiele lat temu był w niemal identycznej sytuacji. Jak poradzić sobie z takim emocjonalnym ciosem? – Do dziś zdarza mi się wracać myślami do tamtego transferu, który nie doszedł do skutku – przyznaje otwarcie.
Rok 2015. Michiel Kramer, wówczas po bardzo udanym sezonie w barwach ADO Den Haag, ląduje na lotnisku w Abu Zabi. Na szyi ma szalik klubu Baniyas SC, w ręce koszulkę z własnym nazwiskiem. Obok niego – szejk wręcza mu bukiet świeżych tulipanów, sprowadzonych prosto ze stolicy Holandii. Holenderski symbol dla rodowitego Rotterdamczyka, który z Amsterdamem nigdy nie był szczególnie związany. Ale wtedy myśli tylko o jednym: szykuje się wielki finansowy przełom w jego karierze. - A chwilę później… cisza. Kompletnie nic od zarządu klubu. Jakby zapadli się pod ziemię. Czułem się tak, jakby ziemia usunęła mi się spod nóg - wspomina dziś napastnik RKC Waalwijk.
Opowieść Kramera ma zaskakująco wiele wspólnego z losem Dávida Hancko. Gwiazda Feyenoordu była o krok od wielkiego transferu do Al-Nassr. Wszystko wydawało się dopięte – klub z Rotterdamu miał otrzymać rekordową kwotę 40 milionów euro, a sam zawodnik mógł liczyć na oszałamiające zarobki.
Ale – jak się okazuje – tylko mógł. We wtorek wyszło na jaw, że transakcja została wstrzymana. Powód? Chaos i brak jednoznacznej decyzji w zarządzie saudyjskiego klubu – dokładnie tak, jak kiedyś w przypadku Kramera. Bez podania przyczyn transfer został odwołany.
W efekcie zamiast grać z Cristiano Ronaldo, Hancko może znów wybiec na boisko przeciwko Henkowi Veermanowi z FC Volendam czy Luukowi Brouwersowi z Heerenveen. – Wierz mi, Hancko długo będzie miał przez to bezsenne noce – mówi Kramer. – Ten chłopak myślał, że zapewnia sobie i swojej rodzinie spokojną przyszłość. Nie tylko sobie – żonie, dzieciom, wnukom, całym pokoleniom po nim. A tu taka sytuacja. Musi się czuć, jakby został brutalnie oszukany.
Podobne emocje panują w samym Feyenoordzie. – To, jak ludzie z Al-Nassr potraktowali Dávida, to skandal – mówi Raymon Salomon, rzecznik zarządu klubu z Rotterdamu. - Wszystko było uzgodnione. Hancko miał dołączyć do drużyny na obozie przygotowawczym, po czym nagle powiedzieli mu, że jednak nie jest mile widziany. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy.
Hancko nie jest pierwszym, który doświadczył czegoś podobnego. Nicolai Jørgensen, inna były zawodnik Feyenoordu, również miał przejść do Newcastle United – transfer upadł w ostatniej chwili. Quilindschy Hartman, dziś w Burnley, był o krok od Chelsea, gdy doznał poważnej kontuzji kolana. Ale historia Hancko to zupełnie inna para kaloszy.
Transfery do Zatoki – jak pokazuje historia – wiążą się z wyjątkowym ryzykiem. – Wiesz, jak to jest z tymi krajami? – komentuje Kramer. – Oni mają cię i twoją rodzinę po prostu gdzieś. Jeśli jutro pojawi się ktoś, kto ich zdaniem jest od ciebie choć odrobinę lepszy – natychmiast cię wyrzucają. Nawet jeśli wszystko było już spisane. To bezwstydne.
Z punktu widzenia Feyenoordu, finansowe skutki fiaska nie są jeszcze katastrofalne. Klub nie wydał jeszcze środków, które miałby uzyskać ze sprzedaży Hancko – również nie zakontraktował jeszcze jego potencjalnego następcy, Tsuyoshiego Watanabe. Co więcej, na boisku Hancko wciąż może być bezcenny. Nie bez powodu trener Robin van Persie nie szczędzi mu pochwał.
– Nie ma drugiego takiego zawodnika jak Hancko. Jestem szczerze zaskoczony, że żaden topowy klub po niego nie sięgnął – mówił ostatnio. – Taka mentalność, taka forma fizyczna, takie podejście do gry – nawet w najlepszych drużynach świata rzadko się to spotyka. Trudno mi wymienić choć kilku piłkarzy, którzy mają tak pełen pakiet umiejętności i są tak niezawodni.
Kramer podkreśla jednak, że dla samego zawodnika skutki mogą być głębsze. - Do dziś wracam myślami do tego, że wtedy nie doszło do mojego transferu. Nie dlatego, że jakoś szczególnie marzyłem o grze na pustyni. Jestem szczery. Ale trudno powiedzieć 'nie', kiedy klub oferuje ci ponad milion euro netto rocznie. Dla porównania – w ADO Den Haag zarabiałem 90 tysięcy euro brutto. To i tak dużo, ale jednak... spora różnica.
– Na szczęście potem zgłosił się Feyenoord – mój wymarzony klub. Spędziłem tam fantastyczny czas. Ale mimo wszystko czasem człowiek myśli: 'Ale by było pięknie mieć te miliony na koncie.' Dlatego doskonale rozumiem Hancko – choć jego oferta była jeszcze bardziej spektakularna.
Z tego powodu Kramer apeluje do władz Feyenoordu, by w nadchodzącym czasie otoczyły Hancko odpowiednią opieką – jeśli mimo ofert, pozostanie w Eredivisie. – Taka sytuacja potrafi zostawić ślad w psychice – mówi doświadczony napastnik, który niedawno przedłużył kontrakt z RKC Waalwijk o kolejny rok. – To się naprawdę nie kończy w jeden dzień. Hancko będzie teraz potrzebował całego wsparcia, jakie może dostać.
Co jeśli Al-Nassr jednak wróci?
A co, jeśli Al-Nassr w najbliższych dniach zmieni zdanie i znów zgłosi się po Hancko? Czy powinien zapomnieć o zasadach i wsiąść do „pociągu na pustynię”?
Kramer nie ma wątpliwości. – Oczywiście, że nie powinien. Tamci ludzie grali sobie jego godnością. W Arabii Saudyjskiej potraktowali go bez szacunku. Gdyby to ode mnie zależało, powiedziałbym im jedno: żegnajcie. I obyśmy się nigdy więcej nie spotkali.
Komentarze (0)