Król Willem-Alexander złożył roboczą wizytę na De Kuip w środę. Spotkanie poświęcone było skutkom koronawirusa i konsekwencji dla stadionu jako miejsca do gry w piłkę nożną i wydarzenia.
Król uhonorowany został po królewsku i pozwolono mu m.in postawić stopę na skąpanej w słońcu, świętej trawie De Kuip. Krótko przed tym szef zespołu od murawy, Erwin Beltman wyjaśnił w imieniu zespołu, w jakim stopniu ich praca zmieniła się w tych czasach, z powodu braku meczów i innych wydarzeń na stadionie.
Tam, gdzie w zeszłym roku na De Kuip setki tysięcy odwiedzających oszalały podczas koncertów Marco Borsato i Rammstein, stadion od miesięcy jest opustoszały. Sabine Koogje - van der Ende (kierownik ds. Wydarzeń na De Kuip) wyjaśniła wpływ utraty wydarzeń i co oznacza możliwość spotkania tylko z 30 osobami.
Król poszedł z boiska do szatni, gdzie usiadł między Markiem Koevermansem i Stevenem Berghuisem. Dyrektor generalny i kapitan przedstawili szereg szczegółów dotyczących finansowych i sportowych konsekwencji kryzysu dla Feyenoordu. - Na szczęście otrzymujemy duże wsparcie od kibiców, co widzimy w sprzedaży karnetów - powiedział Koevermans. - Chcemy znów grać w piłkę - dodał Berghuis, po czym kapitan wręczył królowi koszulkę Feyenoordu ze wszystkimi podpisami piłkarzy.
Fakt, że w szczególności Feyenoord i De Kuip są czymś znacznie więcej niż tylko piłką nożną, stał się jasne dla króla w innych postojach, które zrobił podczas wizyty na stadionie. Willem-Alexander odwiedzał punkt po punkcie, co utwierdzało go w tym, że Feyenoord nie żyje samym futbolem, a wokół jest mnóstwo innych projektów.
W sumie cała wizyta trwałą w sumie półtorej godziny. Oprócz koszulki z podpisami, Van Merwijk przekazał także królowi prezent w podziękowaniu za przybycie na De Kuip.
Komentarze (0)