Za Dirkiem Kuytem mecz na znanym terenie. Na sobotnim meczu z Rijnsburgse Boys pojawiło się wielu bliskich napastnika Feyenoordu Rotterdam. - Połowa mojej rodziny jest tutaj - mówił tuż po spotkaniu.
Do przerwy Portowcy przegrywali. W drugiej połowie jednak Feyenoord odwrócił wynik na swoją korzyść. - Feyenoord musi wygrywać z każdym amatorskim przeciwnikiem - mówi logicznie Kuyt, który na boisku pojawił się w drugich 45 minutach.
- Zespół w pierwszej połowie grał na niskim tempie. Było trochę duszno, trawa wyższa, niż zwykle, ale jeśli nie wykazujesz odpowiedniego zaangażowania, masz wtedy problemy z każdym. W drugiej połowy było znacznie lepiej - ocenił weteran.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1-5. - Jestem zadowolony z tego, jak atakowaliśmy. W sumie strzeliliśmy pięć bardzo ładnych bramek. Kiedy patrzę na tablicę wyników, nie jest tak źle. Teraz będziemy mieć dużo poważniejszych przeciwników. Anderlecht i Valencia będą prawdziwymi wskaźnikami tego, gdzie jesteśmy i jak dobrzy jesteśmy - komentował kapitan.
W tym tygodniu do Feyenoordu dołączył bardzo dobry przyjaciel Kuyta. Bramkarz Brad Jones, były gracz Liverpoolu. - To doświadczony golkiper, który wie, czego się od niego oczekuje na najwyższym poziomie - dodał na koniec Holender.
Komentarze (0)