W piątek Dirk Kuyt został oficjalnie zaprezentowany jako nowy trener FC Dordrecht. Po wcześniejszych przygodach w ADO Den Haag i belgijskim Beerschot, były reprezentant Holandii i legenda Feyenoordu rozpoczyna teraz pracę w klubie, w którym – jak sam mówi – wreszcie panuje spokój. Na stadionie przy Krommedijk chce udowodnić, że przez ostatnie lata dojrzał jako szkoleniowiec i że dziś jest lepszym trenerem. Co ważne, to nie jego osoba ma być w centrum uwagi.
– Rozumiem zainteresowanie moją osobą, ale chcę jak najszybciej doprowadzić do sytuacji, w której to piłkarze będą w centrum zainteresowania, a nie trener – powiedział Kuyt w rozmowie z Algemeen Dagblad. – Być może potrzeba na to jeszcze trochę czasu. Hans de Zeeuw, jeden z ludzi zarządzających klubem, to ktoś, kogo znam jeszcze z czasów gry w Feyenoordzie. Z kolei z Markiem Ruijlem, odpowiedzialnym za sprawy sportowe, mam kontakt od początku mojej trenerskiej kariery. To również miało wpływ na moją decyzję.
Choć początkowo Kuyt rozważał inne opcje, ostatecznie przekonała go stabilna sytuacja, jaką zastał w Dordrecht. – Kiedy zaczynałem w ADO Den Haag, od razu ogłosiłem, że będziemy walczyć o tytuł. Dziś wiem, że to było nierealne. Byłem wtedy w zupełnie innym miejscu jako trener. Szczerze mówiąc, myślałem, że wszystko pójdzie z łatwością. Teraz wiem, że w tym zawodzie nie da się niczego osiągnąć bez ciężkiej pracy – przyznał otwarcie.
Współpraca z Feyenoordem
Władze FC Dordrecht zwróciły przede wszystkim uwagę na dane analityczne z czasów pracy Kuyta w Beerschot. Choć drużyna spadła z ligi, a skład był bardzo przeciętny, w grze zespołu dało się dostrzec powtarzalne, pozytywne schematy.
– Nasz styl gry był na ogół oceniany pozytywnie, mimo słabszych wyników. I to właśnie tym kierował się Dordrecht. Oczywiście, zostałem też szczegółowo poinformowany o współpracy z Feyenoordem, która daje klubowi sporo możliwości. Nieprzypadkowo to właśnie tutaj występowali zawodnicy uznani za największe talenty Eerste Divisie – podkreślił.
– Najpierw Shiloh ’t Zand, a w minionym sezonie Jayden Slory. Klub naprawdę idzie do przodu – ocenia Kuyt. – Oczywiście, jak co roku, kilku zawodników odeszło, ale szykuje się ciekawa kadra. A ja? Ja jeszcze raz poproszę Robina van Persiego ładnym spojrzeniem (śmiech), może uda się wypożyczyć z Feyenoordu jeszcze jednego piłkarza, który wniesie dodatkową jakość do mojego zespołu – mówi nowy szkoleniowiec Dordrechtu.
Brak powrotu do Liverpoolu
W ostatnim czasie Arne Slot, trener Liverpoolu, powiedział, że byli piłkarze powinni zaczynać kariery trenerskie od jak najwyższego poziomu. Kuyt jednak zupełnie się z tym nie utożsamia – przynajmniej w kontekście własnej drogi.
– Wcale się za dużego na FC Dordrecht nie uważam – zapewnia. – Faktycznie, moje nazwisko przewinęło się w kontekście pracy w Liverpoolu, jako asystent. Możliwość uczenia się od absolutnej trenerskiej czołówki – jak John Heitinga u Arne Slota czy wcześniej u Davida Moyesa – to byłaby bardzo cenna lekcja. Ale mimo wszystko wciąż czuję się przede wszystkim pierwszym trenerem. Nadal chcę samodzielnie prowadzić zespół.
– To już mój trzeci klub w roli trenera – kontynuuje 44-letni Kuyt. – Jako piłkarz też potrzebowałem czasu, zanim na dobre zaistniałem. I wtedy również trafiałem na ludzi, którzy mówili mi, że się nie uda. Ale udało się. W roli trenera też dużo się nauczyłem. Doskonale rozumiem, co mówi Arne Slot. Gdy pracował w Feyenoordzie, spędziłem z jego sztabem tydzień, żeby się przyjrzeć ich pracy z bliska. Ale, wiadomo – żeby zdobywać doświadczenie, najpierw trzeba dostać szansę.
Komentarze (0)