Kostas Lamprou w swoim sobotnim debiucie ligowym przeciwko PEC Zwolle (2-0) miał niewiele pracy między słupkami. Grek został numerem jeden w bramce Portowców, po tym, jak poważniej kontuzji doznał Erwin Mulder. 21-latek pozytywnie patrzy na trzy zdobyte punkty z jednym z kandydatów do spadku.
- Jestem bardzo szczęśliwy - mówi grecki bramkarz w NUsport. - Zagrałem przy wypełnionym De Kuip, wygraliśmy 2-0 i wyglądało to całkiem dobrze. Choć mecze takie, jak ten, są dość trudne dla bramkarza. Niewiele masz pracy, ale musisz być skupiony przez dziewięćdziesiąt minut - mówi Lamprou.
Fakt, że Ronald Koeman dał mu szansę kosztem Erwina Muldera, nie było dla niego nieoczekiwaną wiadomością. - Nie powiedziałbym, że byłem w szoku, gdy usłyszałem, że mam podstawowe miejsce, ale poczułem natychmiast meczowe napięcie w moim brzuchu. Pozostawało ono do pierwszych minut, z czasem powoli odchodziło - przyznaje.
W młodości Kostas był na testach w Ajaxie, ale ostatecznie został odesłany do domu. - Kiedy miałem trzynaście lat - wspomina. - Mówi się, że mój wzrost był powodem, później dowiedziałem się, że były też inne powody. Ale to prawda, że usłyszałem, że jestem za mały na bramkarza - dodaje.
- Nie mogę tego zmienić. Bóg sprawił, że nie jestem wysoki, ale za to staram się poprawiać skoczność. Następnym razem chcę pokazać, że jestem wystarczająco dobry na pierwszy zespół Feyenoordu - zapowiedział Lamprou. W najbliższej kolejce Portowcy zmierzą się na wyjeździe z PSV.
Komentarze (0)