Władze Lechii i sztab szkoleniowy Biało-Zielonych wrócili z kilkudniowego pobytu w Holandii. O wrażeniach z pobytu rozmawiamy z Bartoszem Sarnowskim, członkiem zarządu Lechii Gdańsk.
Jak pańskie wrażenia z pobytu w Holandii, gdzie była okazja przyjrzeć się z bliska funkcjonowaniu klubów holenderskiej ekstraklasy?
- Nasz pobyt był bardzo owocny. Dużo pomógł nam Jan de Zeeuw, który zaangażował się w organizację tego wyjazdu i pomógł nam w poruszaniu się na miejscu. Nasi trenerzy – Bogusław Kaczmarek i Krzysztof Brede – mieli okazję obejrzeć mikrocykl pierwszego zespołu Feyenoordu. Zajęcia były prowadzone przez trenera pierwszego zespołu Ronalda Koemana. Zapoznali się też z metodami prowadzenia zajęć w grupach młodzieżowych. Ja natomiast wraz z członkiem zarządu Pawłem Bartosiewiczem spotkałem się z dyrektorem technicznym Feyenoordu – panem Martinem van Geelem. To były zawodnik tego zespołu, odpowiada za pion sportowy klubu z Rotterdamu. Podzielił się z nami sporą dawką wiedzy na temat funkcjonowania ich klubu, sposobu pracy i metod działania. Rozmawialiśmy o zasadach, jakimi kierowali się przez lata rozwoju, a także o polityce sportowej klubu i strukturze budowy budżetu. Zobaczyliśmy bazę treningową Feyenoordu. Pod tym względem odbiegamy od Holendrów. Mają tam dużo boisk, na których trenuje mnóstwo zawodników – od najmłodszych grup, aż po seniorów. U nas takiego komfortu jeszcze nie ma.
Była okazja porozmawiać o szerszej współpracy?
- Rozmawialiśmy o możliwości rozegrania z Feyenoordem meczu towarzyskiego latem przyszłego roku. Na razie nie ma żadnych konkretnych ustaleń, ale sprawa jest otwarta. Ze strony Holendrów jest wola współpracy. Nie wykluczają tego, że mogliby zagrać z Lechią na PGE Arenie w Gdańsku. Jest to jednak zależne od kalendarza ich występów w przyszłym roku w rozgrywkach europejskich. Poza tym Holendrzy są otwarci na przyjmowanie naszych trenerów na staże. Chętnie dzielą się bowiem wiedzą i swoimi doświadczeniami. Warto z tego czerpać najlepsze wzorce, tym bardziej że Feyenoord trzy razy z rzędu został wybrany jako klub najlepiej szkolący dzieci i młodzież w Holandii.
Co wywarło na panu największe wrażenie?
- Na pewno głęboka otwartość na otoczenie oraz współpraca kibiców, środowiska biznesowego i sponsorów. Feyenoord jest profesjonalnym klubem z bogatymi tradycjami, a przy tym pozostaje w pewnym sensie klubem rodzinnym, który skupia swoich sympatyków na różnych płaszczyznach działalności na rzecz klubu. Dzięki temu praktycznie na każdym meczu Feyenoordu, niezależnie od zajmowanej pozycji w tabeli, są pełne trybuny wspierających i dobrze bawiących się kibiców.
Poza Feyenoordem mieliście też okazję przyjrzeć się funkcjonowaniu Vitesse Arnhem. Jakie spostrzeżenia?
- W Arnhem spotkaliśmy się z Theo Bosem, z którym trener Bogusław Kaczmarek współpracował w Polonii Warszawa. Theo Bos jest dyrektorem Vitesse. Co ciekawe, w tym klubie spędził całą swoją karierę zawodniczą, grając tam przez kilkanaście lat. Pokazał nam stadion, ale też nowobudowany ośrodek treningowy. Spore wrażenie wywarł stadion, który jest wielofunkcyjny. Murawa jest wysuwana, a obiekt ma pełne zadaszenie. Dzięki temu poza meczami można tam organizować koncerty, a jak trzeba, to obiekt spełnia wymagania hali. Zbudowany jest na 25 tysięcy miejsc. Mieliśmy tam też możliwość obejrzenia treningu pierwszego zespołu. Co ciekawe, to jedyny klub w Holandii, który ma prywatnego właściciela. Po wybudowaniu ośrodka całe Vitesse – od zarządu, po pierwszy zespół i wszystkie grupy młodzieżowe będzie mieściło się w jednym miejscu, co przyczyni się do sprawniejszego zarządzania klubem.
Była też okazja do spotkania i wymiany doświadczeń z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski – Leo Beenhakkerem.
- Obecnie jest szefem związku trenerów w Holandii. Sporo czasu poświęciliśmy na rozmowach o szkoleniu młodzieży. Leo Beenhakker przyjął też nasze zaproszenie do Polski na jeden z wiosennych meczów Lechii. Zadeklarował, że spędzi u nas tydzień, by z bliska przyjrzeć się pracy naszej młodzieży i pierwszego zespołu.
Komentarze (0)