Dziennikarz Mikos Gouka, zajmujący się na co dzień Feyenoordem, w najnowszym odcinku AD Voetbalpodcast ostro skrytykował sposób, w jaki rotterdamski klub reaguje na ostatnie porażki. Jego zdaniem w drużynie brakuje mentalności prawdziwego topklubu, który po niepowodzeniach powinien okazywać rozczarowanie, a nie zadowolenie.
– Feyenoord zbyt często podchodzi do porażek w pozytywny sposób. Po meczu ze Stuttgartem nastroje były wręcz euforyczne – stwierdził Gouka. – Cytowano nawet słowa kogoś z niemieckiego zespołu, który miał powiedzieć, że po Bayernie Monachium nie widzieli tak dobrej drużyny. Ja sam rozmawiałem z piłkarzami Stuttgartu po meczu i usłyszałem od nich: liczą się punkty, a w ostatnim półgodzinie wiedzieliśmy, że fizycznie jesteśmy silniejsi i zrobimy różnicę. Feyenoord był po tym spotkaniu zbyt zadowolony z siebie.
Zdaniem dziennikarza atmosfera w zespole po porażkach jest nieadekwatna do ambicji klubu. – Widziałem nagrania, jak piłkarze śpiewali w samolocie dla Valente. Oczywiście, to miły gest, cieszy, że chłopak został powołany do reprezentacji, ale z drugiej strony… czy Juventus śpiewałby po przegranej z Torino? Takie zachowanie powinno być spójne ze statusem klubu. Po porażce w topowym zespole musi być smutek i złość. W Realu Madryt czy Barcelonie po takich wynikach panuje kryzys i wstyd. Jeśli Feyenoord chce uchodzić za topklub w Holandii, musi zacząć reagować w podobny sposób – podkreślił Gouka.
Według Gouki, podczas spotkania z Go Ahead Eagles trener Robin van Persie po raz pierwszy dał upust swojej frustracji – i to jego zdaniem dobry znak. – Van Persie pracował w najlepszych klubach świata i wie, jak wygląda prawdziwa mentalność zwycięzcy. W Feyenoordzie musi to zaszczepić swoim piłkarzom. Trzy porażki w czterech meczach nie przystoją drużynie, która walczy o mistrzostwo. Po raz pierwszy zobaczyliśmy zupełnie inną analizę z jego strony. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę się wściekł. Piłkarze Go Ahead Eagles słyszeli, jak w przerwie meczu przeklinał i krzyczał w szatni.
Van Persie, jak dodaje dziennikarz, nie chciał słyszeć żadnych wymówek dotyczących zmęczenia po meczach europejskich. – Feyenoord nie mógł po tym spotkaniu zrzucić winy na aspekt fizyczny. Van Persie nie chciał o tym nawet rozmawiać. Po meczu z PSV część ludzi próbowała to tłumaczyć, ale teraz oba zespoły grały w Europie na wyjeździe i oba przegrały. Jedyną różnicą było to, że Go Ahead grało u siebie, szybko strzeliło gola i dostało zastrzyku energii, który niósł ich do końca – zauważył Gouka.
Gouka wskazuje też na powtarzające się problemy organizacyjne i sportowe w klubie, dotyczące zarówno przygotowania fizycznego, jak i gry przy stałych fragmentach. – Z Go Ahead Eagles było widać, że Feyenoord tracił energię z każdą minutą. Do tego doszły fatalne stałe fragmenty gry. W poprzednim sezonie odpowiadał za nie Etiënne Reijnen, który był wtedy chwalony, a Feyenoord zdobywał z nich wiele bramek. Teraz jest z tym znacznie gorzej. Trudno powiedzieć, dlaczego – może chodzi o inną jakość zawodników, może o brak automatyzmów – tłumaczy Gouka.
Dziennikarz zwraca też uwagę na powtarzające się problemy z urazami. – W zeszłym sezonie liczba kontuzji była wręcz groteskowa. Van Persie, kiedy przejął zespół, powiedział po dwóch tygodniach, że nigdy nie widział tak dobrego sztabu od przygotowania fizycznego. A to przecież ci sami ludzie, którzy pracowali w klubie wcześniej. Rok temu słyszeliśmy, że udało się znaleźć przyczynę problemu, ale teraz widzimy, że wszystko wraca. W poprzednim sezonie winę zrzucano na Priske – teraz już nie można. Kontuzji jest za dużo, a to prowadzi do efektu kuli śnieżnej – zakończył Gouka.
Komentarze (0)