Sven van Beek także w nadchodzącym sezonie będzie występował w barwach Al-Shahania SC w Katarze. Były obrońca Feyenoordu przedłużył swój kontrakt z klubem o kolejny rok po tym, jak jako podstawowy zawodnik przyczynił się do zajęcia siódmego miejsca w lidze. W rozmowie z Radio Rijnmond Van Beek otwarcie opowiada o swoim życiu na Bliskim Wschodzie oraz o doświadczeniach jako piłkarz w zupełnie odmiennej kulturze.
– Taka okazja nadarzyła się zeszłego lata i nie mogłem jej przegapić. Tym razem postawiłem na siebie – mówi Van Beek, który po grze w Willem II i SC Heerenveen w końcu zdecydował się na zagraniczny transfer. W przeszłości był blisko przenosin do AS Monaco, ale transakcja upadła w ostatniej chwili. – Kilka lat później pojawiły się kolejne propozycje, ale wtedy zrezygnowałem z kilku opcji, bo myślałem, że sportowo mogę jeszcze sięgnąć wyżej.
Choć Katar regularnie bywa krytykowany za sytuację w zakresie praw człowieka, Van Beek postanowił podjąć wyzwanie i spróbować swoich sił w tamtejszym futbolu. – Oczywiście, nie zamierzam usprawiedliwiać tego, co się tam wydarzyło. Ale trzeba też zauważyć, że kraj bardzo się rozwija i stara się zaznaczyć swoją obecność na światowej mapie. To jednak nadal zupełnie inna kultura i trzeba się do tego przyzwyczaić – przyznaje szczerze.
Rodzina Van Beeka nadal mieszka w Holandii. – Tęsknię za rodziną, to jedna z mniej przyjemnych stron tego wyjazdu. Ale taka była moja decyzja. Na szczęście często mnie odwiedzają, więc widujemy się regularnie. Nawet mój dwuletni syn był już tutaj dwa albo trzy razy. A teraz moja żona spodziewa się drugiego dziecka – zdradza.
W Al-Shahania SC wychowanek Feyenoordu nie jest jedynym zawodnikiem mówiącym po niderlandzku. Barwy katarskiego klubu reprezentuje również inny ex-Feyenoorder, Francesco Antonucci. – Spędzam sporo czasu z Antonuccim, choć nie powiedziałbym, że mam tu jakiegoś „najlepszego kumpla”. Ale jeśli miałbym wskazać kogoś, z kim utrzymuję najlepszy kontakt, to zdecydowanie byłby to on – mówi.
Holenderski obrońca zauważył też, że w Katarze zupełnie inaczej podchodzi się do kwestii finansowych. – Wynagrodzenie wpływa normalnie na konto, ale premie wypłacane są... podczas treningów, w kopertach. To naprawdę coś nietypowego. Gdy na przykład prezes pojawia się na treningu, cała sesja zostaje przerwana, on wręcza koperty z premią, zawodnicy zanoszą je do środka, a potem trening toczy się dalej jakby nigdy nic – opowiada z uśmiechem.
Wspomnienia z Feyenoordu
Van Beek z dumą wspomina swoją karierę w Rotterdamie. – Najbardziej dumny jestem ze zdobycia Pucharu Holandii po mistrzostwie kraju. W mistrzowskim sezonie miałem sporo kontuzji, to był bardzo trudny rok pod względem mentalnym. Rok później zagrałem praktycznie wszystko i zdobyliśmy krajowy puchar. Dla mnie to dowód na siłę woli i charakter – i właśnie z tego jestem najbardziej dumny – podkreśla.
Komentarze (0)