Naoufal Bannis nie ukrywa, że cieszy się z powrotu do ojczyzny. 23-letni napastnik Vitesse przez wiele lat uchodził za jeden z największych talentów akademii Feyenoordu, a mimo że dziś broni barw innego klubu, jego serce wciąż bije w rytmie De Kuip.
- Vitesse to fantastyczny i duży klub, ale moim największym celem zawsze pozostanie Feyenoord. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam wrócić. To byłoby coś wyjątkowego. W końcu większość moich młodzieżowych lat spędziłem w Rotterdamie. Feyenoord mam we krwi – śledzę każdy mecz, trzymam za nich kciuki i wierzę, że w tym sezonie sięgną po mistrzostwo - powiedział Bannis w rozmowie z Omroep Gelderland.
Podczas piątkowego spotkania z FC Emmen napastnik nie zdołał wpisać się na listę strzelców, mimo że miał ku temu znakomitą okazję. - Jestem na siebie zły, że nie wykorzystałem tej szansy. Powinienem był to skończyć – wiem o tym doskonale. Dla napastnika najważniejsze są gole, tym żyjemy. Ja również – zawsze - przyznał samokrytycznie.
Bannis przez ostatni sezon rozegrał bardzo niewiele meczów, dlatego teraz potrzebuje czasu, by odzyskać rytm meczowy i pełnię formy. - Cieszę się z każdej minuty, którą dostaję. To etap odbudowy – chcę jak najszybciej dojść do pełnej dyspozycji. Oczywiście moim celem jest miejsce w wyjściowym składzie, ale wiem, że to przyjdzie z czasem. Znam swoje możliwości i wierzę w siebie.
Ostatnie dwa sezony spędził w katarskim Al-Markhiya SC, co – jak sam przyznaje – było dużym kontrastem w porównaniu z życiem i futbolem w Holandii. - To zupełnie inny świat, również pod względem życia codziennego. Ale najbardziej brakowało mi tutaj samego futbolu – tej intensywności, atmosfery, poziomu rywalizacji. W końcu zrozumiałem, że muszę wrócić. Klub zgodził się rozwiązać kontrakt i jestem za to wdzięczny.
Nowy etap w Arnhem traktuje jako szansę na odbudowę kariery. - Jestem wdzięczny Vitesse za zaufanie. Będę pracował na maksimum, by znów pokazać się z najlepszej strony. To duży klub w pięknym mieście, a dla mnie to świeży start i pozytywny impuls. Chcę dać z siebie wszystko.
Komentarze (0)