Reiss Nelson za chwilę po raz drugi na przestrzeni kilku dni zmierzy się z Marsylią, co oznacza ponowną konfrontację z dwoma innymi zawodnikami ze swojego macierzystego klubu: Matteo Guendouzim i Williamem Salibą. Skrzydłowy chce ponownie wygrać mecz, aby zrobić wrażenie na swoim nominalnym klubie, ale Nelson wyraźnie zaznacza, że w tej chwili liczy się dla niego tylko jeden klub.
- Czwartek będzie wyjątkową nocą dla zawodników, dla pracowników, dla kibiców i dla wszystkich, którzy nas wspierają. Tę noc będziemy pamiętać do końca życia, wiem to już teraz. Wszyscy zawodnicy i wszyscy w Feyenoordzie nie mogą się doczekać tego wydarzenia. Świetnie się tu czuję i zamierzam dać z siebie wszystko. Gram dla tego herbu, gram dla Feyenoordu.
Nelson, podobnie jak Luis Sinisterra, nie miał łatwego startu jako zawodnik Feyenoordu, ale w ostatnich tygodniach widzieliśmy zdecydowanie lepszego Nelsona. - Długo nie czułem się najlepiej, jeśli chodzi o ciało. Powiedziałem sobie, że muszę być cierpliwy. Wszystko wymaga czasu i kiedy nadeszła moja szansa, musiałem być na nią gotowy. I tak było. Wiedziałem jednak, że i tak będzie ciężko. Przyszedłem z Arsenalu, ale nie da się tak po prostu wejść do drużyny Feyenoordu. Arne Slot przygotował wspaniałą kadrę, w której znajdują się fantastyczni gracze. Po prostu trudno było się przebić. Zacząłem walczyć jak szalony i teraz jestem tutaj.
- Rozwinąłem się jako skrzydłowy. Chcesz stwarzać na boisku wiele sytuacji jeden na jeden i pokonywać obrońców w pojedynkach. Arne chce jednak zobaczyć wyniki i dobrą ostatnią piłkę. Kiedyś mi tego brakowało. Arne powiedział mi, nad czym muszę popracować na treningach, robiłem wszystko, co mówił, i dlatego jestem teraz lepszym zawodnikiem - podsumował Anglik rozmowę z De Telegraaf.
Komentarze (0)