Zwycięstwo Feyenoordu 2:1 nad Fenerbahçe w pierwszym meczu trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów odbiło się szerokim echem w tureckich mediach. Szczególne emocje wzbudził gol Anisa Hadj Mousy zdobyty w doliczonym czasie gry, który rozstrzygnął losy spotkania i wywołał falę krytyki wobec tureckiego zespołu – a zwłaszcza jego trenera, José Mourinho.
Relacje znad Bosforu nie skupiały się przesadnie na analizie przebiegu meczu, lecz niemal jednogłośnie koncentrowały się na dramatycznym zakończeniu rywalizacji w Rotterdamie. Jak zauważyły tureckie redakcje, Fenerbahçe zostało „rozbite” i „rozszarpane” przez gola strzelonego w 90+1 minucie. Dla wielu komentatorów był to symboliczny cios, obnażający słabości drużyny prowadzonej przez portugalskiego szkoleniowca.
Dziennik SABAH Sport przytoczył opinie kilku znanych tureckich dziennikarzy, w tym Ömera Üründüla, który stwierdził, że Fenerbahçe w pierwszej połowie grało „z uporem”, ale to Feyenoord kontrolował tempo gry oraz utrzymywał się przy piłce. „Ich koncentracja w defensywie, umiejętność zawężania przestrzeni – to sprawiło, że nasz zespół nie stworzył praktycznie żadnej klarownej okazji” – ocenił.
Z kolei ekspert Gürcan Bilgiç wskazywał na brak determinacji po stronie Turków: „Cała drużyna patrzyła tylko na to, co robi przeciwnik. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej zawodnicy tracili wiarę w siebie.”
Telewizja TRT Spor zasięgnęła również opinii Dirka Kuyta – byłego piłkarza Fenerbahçe, a obecnie komentatora. Holender przyznał, że to Feyenoord był lepszym zespołem przed przerwą. „To był bardzo trudny mecz. Feyenoord zdominował pierwszą połowę. Po przerwie Fenerbahçe zaczęło odzyskiwać kontrolę, przejęło inicjatywę, miało więcej piłki i stworzyło kilka sytuacji. Piękna bramka doprowadziła do wyrównania i wydawało się, że remis to wynik, z którego będą zadowoleni. Ale Feyenoord ponownie przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. To była dopiero pierwsza odsłona dwumeczu. O wszystkim zdecyduje rewanż w Stambule” – skomentował.
Największa fala krytyki spadła jednak na trenera Fenerbahçe. Dziennik Hürriyet rozpoczął swoją analizę od westchnienia: „Feyenoord zakończył poprzedni sezon na trzecim miejscu w Eredivisie, a latem sprzedał dwóch swoich najlepszych piłkarzy – Igora Paixão i Dávida Hancko…”. Gazeta nie szczędziła gorzkich słów pod adresem stambulskiego klubu: „Fenerbahçe w pierwszej połowie praktycznie nie istniało. Drużyna była bezsilna, traciła każdą piłkę, dawała się zepchnąć do defensywy i straciła gola po absurdalnym podaniu. Po przerwie pojawiło się trochę energii – zawodnicy wyszli z większą agresją i wymusili błędy na Feyenoordzie. Zmiany dały chwilowy impuls. Ale czy to efekt pracy trenera? Żadnego wpływu z ławki nie było widać. Mourinho? On tylko dokonuje zmian i narzeka na brak transferów. Nic poza tym.”
Równie bezlitosny był Fanatik, który postawił tezę: „Czy Mourinho to już przeżytek?”. Jak podkreślono, nie jest to już prowokacyjna teza, ale raczej uzasadniona refleksja, która dobrze pasuje do oceny spotkania z Feyenoordem. „Holendrzy zagrali dokładnie tak, jak się spodziewano – dynamicznie, z mocnym pressingiem, szczególnie w ofensywie. Tymczasem Fenerbahçe od pierwszych minut znajdowało się pod presją. I tak było przez cały mecz.” W konkluzji gazeta pisze: „Mourinho, który kiedyś był marzeniem wielu kibiców, dziś wydaje się zbędny. I to nie tylko po tej porażce, ale po całych 14 miesiącach pracy w Fenerbahçe. Klub nic nie zyskał na tej współpracy.”
Dziennik Milliyet dołożył jeszcze jeden wątek: „Mourinho wydaje się kompletnie oderwany od nastrojów panujących wśród ludzi – frustracji, zmęczenia, złości. Gdyby był tego świadomy, Fenerbahçe nie zagrałoby w Rotterdamie tak chaotycznie, bez pomysłu i charakteru. Styl pracy Mourinho zdaje się tłumić piłkarzy. Zamiast komplikować, powinien powiedzieć: 'Po prostu grajcie'. Ale teraz normą staje się marnowanie pierwszych 45 minut każdego meczu…”
Wspólnym mianownikiem wszystkich tych głosów jest jedno: rozczarowanie. Styl gry, postawa zespołu, brak progresu pod wodzą Mourinho – wszystko to stawia jego przyszłość w klubie pod dużym znakiem zapytania. Jeśli w rewanżu na stadionie Şükrü Saracoğlu Fenerbahçe nie zdoła odrobić strat, kryzys może przerodzić się w poważne konsekwencje kadrowe – być może nawet zakończenie współpracy z portugalskim szkoleniowcem.
Głosy z obozu rywala
Sofyan Amrabat: - Ostatecznie pozostał ogromny niedosyt. Zdobyliśmy bramkę na 1:1 w pełni zasłużenie. Feyenoord rozpoczął mecz bardzo intensywnie, z dużą agresją w pressingu, co sprawiło nam pewne trudności. Potrzebowaliśmy chwili, by się dostosować i odnaleźć w tym tempie.
- W drugiej połowie to my przejęliśmy kontrolę. Dominowaliśmy, coraz lepiej operowaliśmy piłką. Gdyby zwycięstwo miało trafić do jednej z drużyn, powinniśmy to być my. Niestety, piłka nożna bywa brutalna - moment dekoncentracji i tracisz bramkę. Bardzo żałuję tej porażki. Wolałbym nie strzelić gola i wrócić do domu z wygraną.
- Spędziłem tu wspaniały czas i zdobyłem trzy trofea. To był ważny etap w mojej karierze, który zawsze będę wspominał z szacunkiem. Dlatego nie świętowałem gola. Mam ogromny respekt do tego klubu i będę mu zawsze wdzięczny.
Jose Mourinho: - W pierwszej połowie byli może odrobinę lepsi od nas. Ale po przerwie to my byliśmy wyraźnie lepszym zespołem. Uciszyliśmy ten stadion. Po przerwie De Kuip zamilkł.
- Pierwszy mecz przegraliśmy. To już mi się wcześniej zdarzało przeciwko Feyenoordowi. Ale najczęściej po drugim meczu to ja jestem zwycięzcą. Mam ogromne zaufanie do mojego zespołu, zwłaszcza grając u siebie, z naszymi kibicami za plecami. Dlatego mówię jedno: welcome to Istanbul, welcome to Şükrü Saracoğlu Stadium, welcome to hell!
- W ogólnym rozrachunku jestem bardzo zadowolony z mojej drużyny. Poza kilkoma drobnymi pomyłkami - szczególnie przy drugim golu dla Feyenoordu - zaprezentowaliśmy się dobrze. Ale jak już mówiłem: wszystko jeszcze przed nami. Rewanż nadchodzi…
Komentarze (0)