Feyenoord po zwycięstwie 1-2 z Heraclesem Almelo mocno zadomowił się na drugim miejscu w lidze. Po meczu Ronald Koeman podziękował zawodnikom za trzy punkty, wywalczone przede wszystkim determinacją i zaangażowaniem. Mimo, że Portowcy jako pierwsi stracili bramkę, to do szatni schodzili już prowadząc po bramkach Mitchella Te Vrede i Tonnyego Vilheny.
Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy już na początku mieli okazję, ale uderzenie głową jednego z piłkarzy Heraklesa minął się z bramką Muldera. Po kilku minutach walki w środku pola, po kilku uskrzydlających akcjach z obu stron, doczekaliśmy się bramki. Niestety to Heracles wyszedł na prowadzenie już w 14. minucie.
Akcja zapoczątkowana została na lewej stronie. Tam piłkę otrzymał Iliass Bel Hassani, przebiegł kilka metrów, przełożył sobie futbolówkę na prawą nogę i strzałem sprzed pola karnego, w krótki róg zdobył prowadzenie dla swojego zespołu! Kiepskie zachowanie Muldera w tej sytuacji. Nie za ciekawe widowisko utrzymywało się do trzydziestej minuty, kiedy Feyenoord wyrównał. I to dość niespodziewanie.
Z rzutu rożnego dośrodkował Clasie, w polu karnym odnalazł się Mitchell Te Vrede i strzałem głową, w długi róg, doprowadził do remisu! Od tego momentu to Portowcy zaczęli naciskać na bramkę rywali. Ledwie trzy minuty poźniej znów na listę strzelców mógł wpisać się Te Vrede. Jednak tym razem jego próba po strzale głową zatrzymała się na słupku Pasveera.
Goście coraz częściej przebywali w okolicach pola karnego Heraklesa. Taki pressing się opłacał. Już od 41 minuty Feyenoord prowadził. Piłka posłana z prawej strony, próbował uderzać te Vrede, jednak skiksował i nie trafił w futbolówkę! Ta dociera do młodziutkiego Tonnyego Vilheny, który pięknym strzałem wyprowadził Feyenoord na korzystny rezultat. Do gwizdka arbitra już nic ciekawego się nie wydarzyło i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1-2.
W drugiej części oglądaliśmy szybki futbol z obu stron. Niewiele jednak z tego wynikało. Wiele akcji kończyło się na szesnastym metrze. W 58. minucie Te Vrede znów wyskoczył najwyżej, ale i tym razem miał pecha. Po godzinie gry, dokładnie w 64. minucie nasze serca zamarły. Fatalny błąd popełnił jeden z Portowców, futbolówka przejęta została przez Heracles, zagranie w pole karne, tam na piątym metrze był kompletnie niekryty Bel Hassani, jednak nie potrafił nawet trafić w bramkę...Mogliśmy mówić o naprawdę wielkim szczęściu.
Chwilę potem to Feyenoord odpowiedział, Te Vrede efektownie składał się do przewrotki, ale niecelnie. W samej końcówce Haracles musiał radzić sobie w dziesiątkę. W 87 minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Simon Cziommer. Co ciekawe, Niemiec przebywał na boisku dopiero od 60 minuty.
Gdy upływał regulaminowy czas, Martins Indi z powodu kontuzji musiał opuścić boisko. Arbiter doliczył cztery minuty. W ostatniej minucie doskonałą okazję miał Vormer, ale nie trafił w bramkę będąc w tak dobrej sytuacji. Niebawem potem sędzia zagwizdał po raz ostatni. Feyenoord wywozi bardzo cenne punkty z trudnego terenu.
HERACLES 1-2 FEYENOORD
14’ 1-0 Bel Hassani
31’ 1-1 Te Vrede
41’ 1-2 Vilhena
HERACLES: Pasveer; Koenders, Schenkeveld, Veldmate, Davidson; Bruns (62’ Cziommer), Rienstra, Bel Hassani; Tannane (25’ Rosheuvel), Uth (46’ Amoah), Linssen.
FEYENOORD: Mulder; Janmaat, De Vrij, Martins Indi (90’ Van Beek), Kongolo; CLasie, Immers, Vilhena (78’ Vormer); Schaken, Te Vrede, Boëtius (57’ Verhoek).
Komentarze (0)