Dzisiaj 49 lat temu Feyenoord został mistrzem kraju w sezonie 1970/1971. Portowcy na zakończenie pokonali Haarlem 2-1. Tydzień przed tym spotkaniem, Rotterdamczycy triumfowali w Amsterdamie, wygrywając 1-3. Obie te daty są wyjątkowymi datami dla Dicka Schneidera.
- To były najważniejsze wydarzenia w moim życiu. Nie tylko dlatego, że zostałem mistrzem kraju po raz pierwszy, ale także dlatego, że ostatecznie miałem w tym duży udział - mówi Schneider w rozmowie z oficjalną stroną.
- Przegrywaliśmy z Ajaksem 1-0, kiedy trener Ernst Happel powiedział w przerwie, że muszę grać jako drugi lewoskrzydłowy obok Coena Moulijna. Ostatecznie Ove Kindvall wyrównał, a następnie ja dwukrotnie trafiłem i wygraliśmy 1-3 - wspomina.
- Ponieważ wygraliśmy z Ajaksem, byliśmy już na szczycie, ale musieliśmy zgarnąć trzy punkty na koniec, aby być pewnymi tytułu - kontynuuje. - Graliśmy u siebie z Haarlem i w pewnym momencie prowadziliśmy już 2-0, gdy publiczność zaczęła szturmować boisko na pięć minut przed końcem. Ostatecznie mecz został zakończony, a Haarlem strzelił nam gola.
- Potem była już świetna impreza. Najpierw pojechaliśmy do Ahoy, gdzie zostaliśmy uhonorowani, a potem na wycieczkę przez południe do Coolsingel. Było sto tysięcy ludzi skandujących nasze imiona. Niezapomniane, gęsia skórka na samą myśl. Wszystko w sumie trwało trzy dni. Wtedy naprawdę zrozumiałem, co Feyenoord znaczy dla Rotterdamu - podsumował były obrońca.
Komentarze (0)