Feyenoordu w końcu przerwał złą passę w meczach z RKC Waalwijk i wygrał na stadionie tego przeciwnika 0-2 po golach Orkuna Kökcü i Jorrita Hendrixa.
Spotkanie rozpoczęli lepiej gospodarze, którzy w pierwszych minutach mieli dwa rzuty rożne, a swoją okazję miał chociażby Bakari, który jednak uderzył lekko i wprost w ręce Bijlowa. Feyenoord starał się złapać jak najszybciej właściwy rytm, niemniej gospodarze wszystko przecinali, a akcje chociażby na skrzydle kończyły się rzutami rożnymi, po których też nic nie wynikało.
Mecz nie należał do najlepszych widowisk. Gospodarze mieli problemy na połowie Feyenoordu, a goście na połowie RKC. Indywidualne błędy, nieporozumienia, brak większych okazji bramkowych. Nie oglądało się tego najlepiej, jeżeli chodziło o pierwsze dwadzieścia minut. Czas szybko upływał, a obraz całego spotkania nic a nic się nie zmieniał.
Feyenoord tak naprawdę pierwszą, poważniejszą okazję wypracował sobie w...34. Minucie. Sinisterra popisał się indywidualną akcją, sztuczkami i wszedł w pole karne, ale w dużym zamieszaniu nikt nie znalazł miejsca, żeby to wykończyć celnym strzałem. Na to szybko odpowiedziało RKC, ale w tej sytuacji do strzału doszło. Na szczęście Bijlow wybronił próbę Bakariego. W ciągu trzech minut Feyenoord popełnił spore błędy, które dawały rywalom stałe fragmenty, ale na szczęście nic nie zostało zamienione na bramki.
Pierwsza połowa minęła bardzo szybko, ale dobrych słów o niej nie można napisać. Wydawało się, że do przerwy będzie 0-0, ale w ostatniej chwili Linssen uruchomił Kökcü, Vaessen wyszedł daleko od bramki, a Turek go ograł i płaskim, mocnym strzałem zapakował piłkę do bramki z dalszej odległości. Kontra, spryt pomocnika, błąd golkipera i mieliśmy 1-0 przed przerwą.
Feyenoord drugą połowę rozpoczął zdecydowanie lepiej. Już w 50. minucie mógł podwyższyć Alireza, któremu piłkę idealnie wyłożył Til. Strzał Irańczyka jednak wybronił bramkarz RKC, a piłka wypadła za linię końcową. Pięć minut później sam Til miał okazję, ale jego próba zatrzymała się na słupku i wyszła w głąb boiska. Chwilę po tym Sinisterra podwyższył na 2-0, ale wcześniej na pozycji spalonej był Alireza i bramka nie została uznana.
W grze Feyenoordu w końcu było widać dynamikę, pomysł, a to przekładało się na dużo więcej sytuacji bramkowych. Portowcy co chwilę szukali okazji, żeby tylko podwyższyć wynik i w końcu uspokoić mecz. W 65. minucie Arne Slot dokonał dwóch zmian. Tradycyjnie już na boisku zameldowali się Cyriel Dessers i Jens Toornstra, którzy zmienili kolejno Linssena i Tila.
Chociaż dalej zespół nie unikał błędów, 0-2 wisiało w powietrzu. Chociażby w 70. minucie Vaessen sparował na rzut rożny strzał Sinisterry. Feyenoord mógł pluć sobie w brodę, że nic nie wpadało z kolejnych to sytuacji, bo marnowanie ich rzecz jasna mogło się zemścić. I tak prawie było w 74. minucie, kiedy kapitalną akcję RKC na końcu zatrzymał Bijlow.
Pod koniec spotkania Feyenoord już aż tak często nie atakował, RKC z kolei jeszcze próbowało skrzydłami, środkiem, a Arne Slot wszystko widział i dlatego dokonał zmiany już bardziej defensywnej, bowiem za Sinisterrę wszedł Hendrix, a na ostatnie minuty Geertruidę zmienił Pedersen.
Mecz zbliżał się do końca i Feyenoord w końcu podwyższył wynik. Wszystko zaczęło się od Jensa Joornstry, który uruchomił Kökcü, a ten z kolei idealnie zagrał do wychodzącego Hendrixa. Wypożyczony ze Spartaka zawodnik wykorzystał pod drodze błąd obrońcy RKC, a później idealnie mierzonym strzałem ustalił wynik spotkania.
To nie był najlepszy mecz w wykonaniu Feyenoordu, ale ten wykorzystał błędy RKC i w końcu przerwą niechlubną passę w spotkaniach z tym rywalem.
RKC - Feyenoord 0-2 (0-1)
45' Orkun Kökcü 0-1
89' Jorrit Hendrix 0-2
Feyenoord: Bijlow; Geertruida (85' Pedersen), Trauner, Senesi, Malacia; Aursnes, Kökcü, Til (67' Toornstra); Jahanbakhsh, Linssen (67' Dessers), Sinisterra (80' Hendrix)
Wyświetl ten post na Instagramie
Komentarze (0)